niedziela, 10 maja 2009

Bieszczady - Przełęcz Bukowska - powrót do źródeł

Przepraszam wszystkich którzy czekali tydzień temu na zdjęcia z Tatr. Byłem w Bieszczadach - tym razem służbowo spędzałem czas i nie było mowy o żadnych wypadach w góry i robieniu zdjęć. Tak to już czasami bywa - trzeba również popracować.

Druga cześć wędrówki po Tatrach będzie za dwa tygodnie, a teraz zapraszam na bieszczadzkie wspominki.

Niektórzy może pamiętają z pierwszych blogów, że właśnie tutaj w Bieszczadach pierwszy raz po chorobie trzy lata temu wybrałem się na górska wędrówkę z Wołosatego na Przełęcz Bukowską. I tak już zostało - od tego czasu co roku wędruję po Bieszczadach.

Są trzy miejsca których nie cierpię w Bieszczadach, a mianowicie:
* zapora na Solinie - określą ją niecenzuralnie jako wielki wrzód na .... [pewnej części ciała];
* Połonina Wetlińska - w okresie letnim górska knajpa z rozwydrzonym tłumem ludzi, oraz
* Wołosate z droga na najwyższy szczyt Bieszczad [Tarnicę] wraz z tłumem ludzi usiłujących go zdobyć za wszelka cenę.

Rok temu na początku maja wybrałem się, aby znów trochę pochodzić po górkach. Niestety pogoda była w kratkę. Poprzedniego dnia zmokłem w górkach , a więc nie kwapiłem się z wyjściem w deszcz. Ale po południu zaczęło przejaśniać się
i trzeba było gdzieś pojechać.

Wybrałem Wołosate - z założenia, że już po południu nie będzie tłumów ludzi.
I nie pomyliłem się. Było cicho i spokojnie.

Ruszyłem moją pierwsza trasą po chorobie - na Przełęcz Bukowską.
Jest to przyjemny spacerek pod górkę leśną drogą.


Początkowo droga wiedzie otwartym terenem i można obserwować Bieszczady Wysokie.
Pasmo Szerokiego Wierchu.

W dali Tarnica - najwyższy bieszczadzki szczyt.

Idąc droga spotykamy relikt przeszłości - wjazd na obozowisko. W przeszłości - za czasów komuny - w okresie letnim w Bieszczadach organizowano masowe obozy harcerskie. Oto co pozostało po jednym z nich.
Rozgałęzienie - w prawo na Ukrainę, a w lewo na Halicz i Tarnicę przez Przełęcz Bukowską.
Widać, że w pobliżu wielka granica przyjaźni miedzy narodami
- nie wolno chodzić i nie wolno jeździć.
Dalszy spacer jest przyjemny - no gdyby nie ten "asfalt".
Nawet mniej dziurawy niż na niejednej szosie.

Można obserwować wiosnę budzącą się do życia.
W przydrożnych rowach wiosenne kwiatki.

O tej porze roku - wiosną - z budzącą się do życia przyrodą Bieszczady są najpiękniejsze.

Szosowa wędrówka - a może tak kiedyś rowerkiem.
Już w tym roku jeździłem rowerem po Bieszczadach.
A może kiedyś wjadę na przełęcz. Ale będzie frajda przy zjeździe na dół.

Barwy jesieni przeplatające się z barwami wiosny i do tego te deszczowe chmury.
Na szczęście tego dnia na chmurkach skończyło się i nie padało.

No tu już wyraźnie widać budzącą się wiosnę.

I strumyki "pełne" wody. W tym roku wody niewiele.

Szosowy marsz w górę - nawet człowiek nie zauważa, że idzie pod górę.

Co jakiś czas nowe kwiatki.
Uważam, że Bieszczady wiosna są najpiękniejsze.
Wspaniałe widoki, bo "bieszczadzkie modelki" są jeszcze nagie i ich odzienie nie ogranicza widoków. A ponadto te odcienie zieleni. Tak jak jesienią odcienie brązu. Jest jednak istotna różnica - najpiękniejszy okres wiosenny trwa tylko około 2 tygodni - tak długo jak kwitną kwiaty.

Na szczytach jeszcze resztki śniegu - zima w odwrocie.

No i wreszcie Przełęcz Bukowska.

Idę droga jeszcze kawałek i ukazuje się wspaniały widok na Bieszczady
po stronie Polskiej i Ukraińskiej.

No cóż - dziwne miejsce - za mojego życia jest tu trzecia granica.
Najpierw była tutaj granica przyjaźni dwóch bratnich narodów PRL [przypominam - Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej] oraz ZSRR [Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich], potem granica pomiędzy Rzeczpospolitą Polski i Ukrainą, a teraz pomiędzy Unią Europejska i Ukrainą. Takie są znaki czasu.



Kiedyś ta drogą chodzili mieszkańcy tych terenów.
Potem jeździło wojsko.
A teraz droga donikąd.

W dali skałki Rozsypańca. Kiedyś można było podejść tylko do tych skałek - nie do pomyślenia było zejście na dół do przełęczy. W ten sposób można było sobie zafundować - wraz z żołnierzami bratniego państwa - bezpłatną wycieczkę do Lwowa.

Przełęcz Bukowska - jeden z ładniejszych widoków w Bieszczadach.
Nawet latem są tutaj pustki.
Przecież to nie Halicz lub Tarnica.
Lubie to miejsce i mam do niego sentyment.

Czyż nie mam racji. Stąd jest droga do Bukowca - nieistniejącej wsi, o której niedawno pisałem w Zaduszkach Bieszczadzkich. Może kiedyś pójdę dalej ta drogą.

A może tak pójść dalej na stronę ukraińską. Pomarzyć zawsze można.


No cóż powoli trzeba ruszać dalej.
Tego dnia czekała mnie wspaniała frajda - zachód słońca na Tarnicy.
Ale o tym w kolejnej wędrówce.

Przepraszam za nieregulerne wpisy, ale neistety sprawy zawodowe nie zawsze pozwalaja mi na nowe Wspomnienia.