niedziela, 29 kwietnia 2012

Ukraina - Polanica - tutaj się zaczęło

No cóż kochani w sposobie zarządzania blogiem nastąpiła zmiana. Tym razem nie z mojej winy. Google wprowadziło zmiany i dobre [wprowadzanie zdjęć zajmuje mniej czasu] i złe nie mogę rozpoczynać od tekstu, lecz muszę od zdjęcia. 

Tym razem zapraszam na kolejna wędrówkę po górach Ukrainy. Zapraszam do Polanicy. Czuje do tej miejscowości sentyment. Tutaj pojawiłem się pierwszy raz w górach ukraińskich dwa lata temu - szkoda, że tak późno. Od tego czasu byłem już trzy razy, a w tym roku za dwa miesiące będę kolejny raz.

Jeden z pobytów był przy okazji wycieczki autokarowo-chodzonej po huculszczyźnie. Po całym dniu jady autokarem nie wytrzymałem i po kolacji stwierdziłem, że trzeba się ruszyć na krótki spacer po pobliskich górkach. Chętnych nie miałem wielu i tak wycieczkę kończyłem samemu. Reszta po godzince udała się najkrótszą drogą do hoteliku. Chyba nie uwierzyli w moje zdolności.

Początkowo szliśmy polna droga podziwiając dolinę gdzie mieszkaliśmy.

sobota, 21 kwietnia 2012

2012-04-21_Kresowe Wędrówki_Bukovel_Polanica

Witam wszystkich zawiedzionych. Ostatnio opuszczam się. Wpisy są coraz rzadsze. Nie oznacza to, że brakuje mi zdjęć - mam ich na parę lat wpisów. Brakuje mi czasu i natchnienia - chyba zmęczenie materiału. Ale po odpoczynku materiał dojdzie do siebie i wszystko wróci do normy. Może mi ktoś podpowie coś ciekawego odnośnie formy blogu - co zmienić.

W tym roku na blogu pojawią się "Kresowe Wędrówki". Przez ostatnie dwa lata zdradziłem polskie góry. Zacząłem wędrować po Kresach. Korzystam z tego, że mam jeszcze siłę. Nie wiem na jak długo mi jej starczy. Jak zabraknie przyjdzie czas na zabawę ze zdjęciami.

Dzisiaj zapraszam na krótki spacer w okolicach Bukovelu i Polanicy. Tutaj zaczęły się moje kresowe wędrówki dwa lata temu. Wtedy pierwszy raz wyruszyłem na wędrówkę po Gorganach i Czarnohorze. Oczywiście nie sam.

Dzisiaj zapraszam na krótki spacer z Bukovela do Polanicy. Do pogody nie miałem szczęścia. Ale co to deszcz - dla tych co przyjechali w góry to żadna przeszkoda. Bukovel jest największym centrum narciarskim w ukraińskich Karpatach. Obecnie robi niesamowite wrażenie.
Uważamy, że Ukraina to......... Pod względem narciarstwa Bukovel zostawia w tyle nasze Zakopane i inne polskie centra narciarskie. Kilkadziesiąt kilometrów tras narciarskich, wyciągi, parkingi wielopoziomowe. Gdzie znajdziemy coś takiego w Polsce. Ja jednak wolę, że jeszcze nikt w Polsce nie wpadł na wybudowanie czegoś takiego - mamy mało gór i ta resztka zostałaby zabudowana do końca.

Może dla turysty pieszego nie jest atrakcyjny. Jest jednak dobrą bazą wypadowa w góry.
Byłem tutaj latem dwa lata temu i rok temu w okresie letnim. Wielki plac budowy. Widać zmiany. Prace trwają 24 h/dobę. Na początku dewastacja środowiska, ale potem [po zakończeniu prac] wygląda to nawet ładnie.

Gdybym nie napisał, że to kurort na Ukrainie - wielu nie podejrzewałoby, że to Ukraina.

I co najważniejsze - budynki są małe. Nie ma tutaj takich szkaradnych budowli jakie można spotkać w Polsce - w Wiśle, w Wysowej, czy w Zakopanem.


Tam gdzieś dalej są góry. Wrócę tutaj w tym roku na końcu czerwca.

Na drogami po mostach przebiegają zjazdowe trasy narciarskie.

Oczywiście są też wyciągi. Niektóre czynne latem.

Tym razem korzystam z usług wyciągu. W taka pogodę [pada] można się zastanawiać co gorsze - marsz do góry, czy wjazd wyciągiem.

Po drodze można obserwować charakterystyczną zabudowę. Te domki nie są letniskowe. To murowane budowle obłożone "drewnianym tynkiem"

Jazda do góry nie należała do przyjemności - mokro i zimno.

No i wreszcie ruszam.

W dali gdzieś góry Czarnohory. Oj pochodziłem po nich i dały trochę w kość. Ale o tym w następnych wędrówkach.

A w dole Bukovel. Tym razem udało się bez potu. Wyciąg zrobił swoje.


Piękne łąki. Nawet w deszczowej scenerii.



Tubylec. Co też sobie myśli o wariatach chodzący po górach w taka pogodę. Czyż w taką pogodę nie lepiej siedzieć w domku.

Zwariowali i do tego jeszcze za to płacą.

Ja to mam tutaj przynajmniej jedzonko.

Przejaśnia się - może jutro będzie lepiej. Wyprzedzając fakty - w zeszłym roku padało mniej lub bardziej. Mam nadzieję, że w tym roku pogoda będzie lepsza.

A w dole Polanica. Tam była baza noclegowa.


To ten duży jasny budynek z tyłu - pierwszy od prawej. Tam spanko i jedzonko.

Czynnikiem motywacyjnym jest kolacyjka.

Schodzimy przez cudowne łąki. Nawet w szarą deszczową pogodę mają swój niepowtarzalny urok.




Rejon ulega zabudowie. Powstają pensjonaty i hotele. Jeszcze można spotkać resztki starej zabudowy.
Za parę lat i jej nie będzie - zastąpią ją hotele. Cena wkraczania cywilizacji narciarskiej.


Po trzygodzinnej wędrówce - od wyjścia z Polanicy dodarłem do domku. Byłem padnięty. No cóż - ostatnią noc spędziłem w autokarze na trasie Rzeszów - Polanica.


niedziela, 1 kwietnia 2012

Przystanek - Nowy Wiśnicz

Jeżdżąc po Polsce trafiam w różne miejsca. Czasem na dłużej, a czasem na chwile. Wtedy mam jedynie możliwość wieczornego spacerku. Tak było i tym razem.
Listopad 2009 roku.


Zajechałem do Nowego Wiśnicza z zamiarem nocowania na zamku. Wszędzie przy drodze tablice informujące o możliwości wspaniałego noclegu w rezydencji Lubomirskich [czasem można sobie pozwolić na odrobinę luksusu]. Niestety nocleg nie wypalił. Dwa wielkie rody polskie - jeden będący właścicielem zamku, a drugi ............... - pozostawię bez komentarza - dogadały się i zamek został praktycznie zamknięty dla ludzi. Pomimo, że został wyremontowany za publiczne pieniądze i parę lat prędzej podlegał pod Muzeum Narodowe w Krakowie - można było zwiedzać i nocować. Pozostał tylko wieczorny spacer. Obecnie podobno jest otwarty jako muzeum - osobiście nie sprawdzałem.

Tam miałem nocować. Wygląda zachęcająco.

Myślałem, że jeden z pokoi na parę godzin będzie w mojej dyspozycji i poczuję się jak......... No cóż pomarzyć można.

Już widać bramę - nawet pojechałem autkiem - ale od początku wyglądało to nieciekawie.

I na tym skończyła się moja nadzieja na wspaniały nocleg - obcowanie z duchami Kmitów oraz Lubomirskich.

Zastałem ochroniarza, który mnie delikatnie mówiąc opierniczył - co szukam tutaj o tej porze. Jak powiedziałem o noclegu to zaczął się śmiać i grozić. Pomimo, że nie było znaków zakazu wjazdu, a były natomiast informacje wskazujące dojazd do hotelu.

Obok zamku znajduje się mały drewniany dworek "Koryznówka". Został wybudowany w połowie XIX wieku przez Leonarda Serafińskiego. Jego żona była siostrą żony Jana Matejki. W domu tym często bywał Matejko czerpiąc natchnienie do twórczości artystycznej. Obok jest pierwszy Pomnik Jana Matejki na ziemiach polskich.
Przez lata II wojny światowej i okupacji hitlerowskiej na Koryznówce mieszkali Ludmiła i Tomasz Serafińscy, prowadząc tu działalność konspiracyjną i udzielając schronienia ukrywającym się osobom (Witold Pilecki). Tomasz Serafiński w pierwszych latach powojennych rozpoczął akcję społecznego, sezonowego udostępniania zwiedzającym matejkowskich pamiątek i wnętrz Koryznówki. Po jego śmierci
(1966r. ) rodzina kontynuując tę działalność rozpoczęła w 1976 roku remont budynku w dokończeniu, którego pomogła ekipa pod kierunkiem prof. Alfreda Majewskiego, prowadząca prace na wiśnickim zamku.
W 1981 r. na Koryznówce staraniem rodziny zostało otwarte Muzeum pamiątek po Janie Matejce, działające na podstawie porozumienia pomiędzy właścicielami a Muzeum Okręgowym w Tarnowie jako jego Oddział. Kierownikiem jest Pani Maria Serafińska - Domańska - a więc jednak właściciele mogą dogadać się z Państwem - zupełnie inaczej jak w przypadku zamku. Wszystko zależy od kultury.

No i wracam na rynek. Ładnie podświetlony ratusz.


Patrząc z Rynku widać kościół p.w. Wniebowzięcia NMP.


Jeszcze spojrzenie na Rynek wraz Ratuszem oraz studnią.

Chwila zadumy nad miejscem, gdzie chciałem nocować. Ktoś może powiedzieć, że rozpusta, ale czasem lubię nocować w takich miejscach po sezonie. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy i spotkać ciekawych ludzi. Tym bardziej, że zamek jako warownia został zbudowany przez Kmitów w XIV wieku, a w 1593 roku przeszedł we władanie Lubomirskich i tak jest do dzisiaj choć chyba niezupełnie........... Resztę dotycząca czasów współczesnych pominę milczeniem.


Następnego dnia z rana ruszyłem w dalsza drogę. Od tego czasu nie zawitałem już do Wiśnicza - mam z nim również przyjemne wspomnienia.
Przez wiele lat - praktycznie od 1984 roku - bywałem prawie rokrocznie w pobliskim Rozdzielu na wakacjach. Pamiętam zamek w ruinie. Pamiętam jego odbudowę. Nieraz ze szkolnymi grupami [oprowadzałem grupki uczniów - pomagając na wycieczkach koleżankom nauczycielkom] chodziliśmy po południu [załatwiając wejście z pilnującym zamku] po remontowanej rezydencji, ale to już wspomnienia. Niesmak tego pobytu pozostał.