sobota, 28 listopada 2009

Nabużańskie wspomnienia - chwila ciszy

Witam, zapraszam na ciąg dalszy nadbużańskiej wędrówki rozpoczętej dwa tygodnie temu. Podczas poprzedniej wędrówki spotkaliśmy się z parą łabędzi zakładającej swój letni domek. Potem ruszyłem dalej po nadbużańskich rozlewiskach.

No cóż drogi w tym terenie są błotniste a często przechodzą przez wodę. szczególnie wiosną, gdy poziom rzeki jest wysoki. Przekonałem się o tym na własnej skórze, gdy nadeszła pora powrotu do domu.

Jadąc rowerkiem po tych terenach można podziwiać wspaniałe krajobrazy.
Są spokojne i wprawiają w nastrój zadumy.


Poziom rzeki był wysoki - właściwie cała wędrówka polegała na poszukiwaniu drogi którą można byłoby poruszać się w miarę na sucho.

Dokąd prowadzi ta droga. Nie wiadomo. Za parę godzin poszukiwałem jej, aby dotrzeć do domku.

No i wspaniała rzeka - chwila zadumy nad upływającym czasem.

Patrząc na nurt rzeki przypomina mi się piosenka rajdowa z czasów studenckich wędrówek.

Wieczorem późnym wieczorem,
Panny wychodzą nad wodę
nad rzeka nachylają twarze,
Coś do niej szepcą, o czymś marzą.

I refren.
Rzeki to idące drogi,
A łodzie - wędrowcy tych dróg.
Dwa razy w tej samej wodzie,
Nie przejrzy się człowiek i duch.

I ta cisza. Lubie czasami - tak zatrzymać się i pomyśleć. A nad Bugiem jest wspaniale. Przez pół dnia wędrówki tylko woda i napotkane zwierzęta.

No cóż. Pora jechać dalej. Znowu motyw do myślenia - gdzie zaprowadzi mnie ta droga?

Na kolejną nadbużańską łąkę.

No cóż trzeba cofać się. Dalej już nie można jechać. I na trym polega urok wędrówek dolina Bugu. Nigdy nie wiadomo, czy drogą pojedzie się dalej, czy też trzeba będzie się cofać, bo na drodze pojawi się woda i to pomimo tego, że parę miesięcy temu jechałem tędy.
Ale nagrodą za trud są wspaniałe widoki rozlewisk. W czasie, gdy wędrowałem - początek kwietnia - poziom rzeki był wysoki i cześć łąk zalana.

Znów trzeba cofać się.

Gdzie jechać dalej? Wszędzie woda.

No wreszcie kawałek "suchego asfaltu".

Ale nie za długo. Wspaniałe jest to "królestwo wody" wśród którego trzeba szukać drogi przejezdnej dla mojego pojazdu.


Latem po tych łąkach jeździłem rowerkiem, a teraz.........

No cóż, ale nie było takich widoków.

Dzień zaczął chylić się ku zachodowi.
Trzeba zacząć szukać drogi powrotnej do domu.
Nie ma nikogo - kraina wody i ciszy.
Nie ma drogowskazów.
Trzeba liczyć tylko na siebie.
Ale o tym podczas następnej Nadbużańskiej Wędrówki.

piątek, 20 listopada 2009

Znikająca Góra

Na początku kolejny raz przepraszam za brakujące wędrówki. Niestety problemy z czasem - tym najbardziej deficytowym towarem naszych czasów. Postaram się nadrobić zaległości.

Dzisiaj zapraszam na kolejna nietypową wędrówkę po Polsce. W zeszłym roku będąc w okolicach Złotoryi zauważyłem dziwną górę. Wyglądała tak jakby ktoś odciął jej kawałek. Wybrałem się rowerkiem, aby zapoznać się bliżej z tą górką. W przewodnikach jest ona nazwana Wilczą Górą lub Wilkołakiem.
Obecnie ma 365 m wysokości, ale kiedyś miała 373 m nad poziomem morza.


Im bliżej podjeżdżałem tym ta góra stawała się bardziej zagadkowa.

Góra ta jest zbudowana z bazaltu. Kiedyś była wulkanem.

Dziwnie wyglądają pionowe ściany tej góry. Maja one w sobie coś zagadkowego.

Pomimo problemów z rowerem - trzeba było go wnieść na szczyt - jakoś powoli zacząłem wdrapywać się na ten zagadkowy szczyt.
Gdy zdobyłem szczyt pojawił się wspaniały widok na kolejne wulkany zdobiące tą okolicę. W dali widać stożek Ostrzycy.

Ale z drugiej strony ukazał się przerażający widok wyjaśniający zagadkowy kształt tej góry - kopalnia bazaltu, który został wykorzystany między innymi przy budowie Pałacu Kultury w Warszawie, zapory Solińskiej, trasy WZ.
Jakiż brutalny kontrast. Wspaniały widok i głęboka dziura. Kopalnia niszczy górę. Wydobywanie bazaltu rozpoczęło się na początku XX wieku. Przez ten czas góra stała się niższa o prawie 10 m oraz została zniszczona w prawie 40 %.

Teraz chyba każdy rozumie, że jest to Znikająca Góra. Jak tak dalej pójdzie to przy końcu XXI wieku przestanie istnieć.

Jeszcze spojrzenie na Złotoryję ładne miasteczko będące w sąsiedztwie Znikającej Góry.

No cóż kochani oto jest cena cywilizacji wkraczającej w nasze otoczenie.

niedziela, 8 listopada 2009

Nadbużańskie Wspomnienia - czas założyć domek

Dzisiaj zapraszam na kolejną wędrówkę nad Bugiem - tym razem po ternach Podlaskiego Przełomu Bugu. Jest to chyba jeden z najciekawszych rezerwatów w Polsce, o którym niewiele mówi się. Może to i dobrze. Parę liczb - 30.000 ha - 760 gatunków roślin w tym 22 chronione - 141 gatunków ptaków - i wspaniałe widoki. Chyba starczy. Ocenę zostawiam wszystkim którzy wędrują ze mną nadbużańskim szlakiem.

W tym roku wczesną wiosną - początek kwietnia - miałem trochę więcej czasu i wybrałem się na półdniową rowerową wędrówkę wzdłuż tej cudownej rzeki.

Wędrując wśród cudownych łąk - w ciszy - chyba byłem jedynem wędrowcem tego dnia - natrafiłem na parę żurawi. Pewnie dopiero co przyleciała z dalekiej podróży i szukała miejsca na założenie swojego domku.


A w dali widać rozlewiska Bugu. Poziom wody był wysoki. Co z tego wynikło dla mnie opowiem w jednej z następnych wędrówek.

I te cudowne zieleniące się łąki. I ta cisza. sam na sam z przyrodą i jej mieszkańcami.

Włóczyłem się niewyraźnymi błotnistymi drogami wśród cudownych rozlewisk. Biedny rowerek - oprócz mnie i aparatu dźwiga coraz więcej błota.

Prawie wszędzie była woda lub błoto. Nagrodą była cudowna wiosenna cisza przerywana odgłosami budzącego się życia.

I znów woda - jak ją ominąć. No cóż - co było na końcu tej zwariowanej wędrówki lepiej nie mówić.

Bywały kawałki nawet dobrej drogi. Tym razem trochę mniej błota.

Ale to chwilka. Najgorsze to, że w tym rejonie nie ma praktycznie żadnych szlaków oznakowanych i wędrówka odbywa się na nosa - w tym jej urok. Albo uda się znaleźć przejście, albo..........

nie.

Nagie drewniane panny urozmaicają krajobraz i nie zasłaniają widoku łąk.

W pewnej chwili wśród rozlewisk spotkałem parę łabędzi. A może to starzy znajomi z jednej z poprzednich wędrówek.

W takiej chwili błoto nie jest straszne.

Co za cudowna para.
Pewnie szykuje domek dla swoich dzieci.

Miło jest podpatrywać budzącą się wiosną przyrodę. W ciszy........

Odpoczynek po pracy. Zgodna rodzinka. Za parą tygodni powiększy się.

No cóż trzeba jechać dalej. Podziwiam te cudowne modelki. Uwielbiam drzewa bez liści - nagie konary kryją w sobie coś tajemniczego. Za parę tygodni zostaną ubrane w zielone szaty.
Oj te błotniste drogi - to jest kara za wejście do tego łąkowego sanktuarium. Tak jak w górach pot wylany przy wchodzeniu na szczyt.

Ruszam w dalszą wędrówkę.


Zapraszam na jej dalszy ciąg za dwa tygodnie.

Jeszcze na koniec jedna uwaga techniczna. Trudno mi dobrać jasność zdjęć. Na różnych monitorach różnie one wyglądają, gdyż są one różnie ustawione. Staram się, aby po ewentualnym wyregulowaniu jasności monitora [rozjaśnić lub przyciemnić] zdjęcia były takie same dla każdej wędrówki.