niedziela, 28 sierpnia 2011

2011-08-28_Tym razem nie bralem w tym udzialu

Witajcie Czytelnicy mojego blogu. Niestety ostatnio zapanowała długa przerwa. Związana z wyjazdami w góry. Wędrowałem po Ukrainie - oczywiście z aparatem fotograficznym. Ale o tym za jakiś czas.

Parokrotnie wspominałem, ze oprócz wędrówek po górach bawię sie jazdą na rowerku. W tym roku staram się startować w całej edycji Skandia Maraton LANGTeam. Startowałem już 4 razy i czekają mnie jeszcze trzy starty. Nie mam wielkich ambicji - dojechać do mety i nie być ostatnim. Na razie udaje się. Choć już raz widziałem quada z napisem koniec za sobą. Było to w Nałęczowie. Dla mnie był to pechowy start - dwa razy na trasie złapałem gumę, a to już tragedia. Niestety taki jest sport. Ja ciesze się, że dojeżdżam do mety i nie jestem ostatni - należę do nielicznego grona najstarszych uczestników i do tego tak naprawdę na rowerze jeżdżę od 6 lat, gdy dostałem ostrzeżenie zdrowotne. Dzisiaj w każdej edycji przejeżdżam około 60 km w terenie. W ciągu roku przejeżdżam na rowerku ponad 5.000 km. Wolę rowerek od lekarstw. Z Nałęczowem rozliczę się powtórnie za rok. Niestety zdjęc z moich startów praktycznie nie ma - koniec nie jest atrakcyjny dla fotoreporterów. Do mety dojeżdżam sporo po najlepszych, ale ciesze się, że mam tyle siły.

W sobotę [28 maja 2011) startowałem w maratonie w Nałęczowie. W niedzielę były zawody Plus Grand Prix MTB. Startowała w nich cała czołówka krajowa. Miała być Maja Włoszczowska. Była Magdalena Sadlecka - depcząca Maji po kółku. Pierwszy raz miałem okazję obserwować zawodników walczących w takich zawodach. Pozornie nic - najdłuższa trasa [dla najlepszych] ma ponad 30 km. Ale jakie to kilometry. Jedna lub dwie rundy rozbiegowe na płaskim - niby zabawa. Ale decydują o miejscu przy wjeździe na zasadnicze rundy. Nikt na nich nie oszczędza się.


Po tych rundkach wstępnych zaczyna się właściwy wyścig. Zawodnicy mają do pokonania - zależnie od wieku - kilka rund o długości około 5 km i sumie podjazdów na jednej rundzie około 230 m lub w przypadku najmłodszych - o długości około 3,7 km i sumie podjazdów około 160 m.

Po drodze stoją trenerzy z wałówką. A ja z aparatem wędruję po trasie. Mam możliwość przyjrzeć się zawodniczkom i zawodnikom z bliska i porobić zdjęcia. Może nie sż najlepsze - ale na imprezie sportowej robiłem pierwszy raz.

Jest co pedałować choć dystans jest krótki - dla juniorów młodszych.

A to już Juniorzy.
Trasa jest nawet malownicza. Ale cóż jak pot leje się do oczu.

Ten zawodnik miał pecha - ukończył wyścig w swojej kategorii na 4 pozycji. No cóż takie jest życie.


Ten niestety miał większego pecha - już zakończył zabawę. Awaria roweru - łańcuch nie wytrzymał - na takich zawodach nie ma czasu na naprawę. Poprzedniego dnia miałem więcej szczęścia.

Inni jadą.
Po każdym zjeździe zaczyna się podjazd.

Zjazd.
I ostro pod górkę.

Jazdę utrudniało błoto - w nocy padał deszcz. Na nałęczowskich pagórkach błoto dla roweru i zawodnika jest tragedia wciska się wszędzie. Gdy sucho kurzy się - to było poprzedniego dnia. Gdy mokro - czasem trudno ustać na nogach. A co dopiero jeździć rowerkiem.



Nieraz pod górkę szybciej na piechotkę - sam często stosuje ta metodę. Przydaje się zaprawa kondycyjna z gór.





W miarę upływu czasu trasa staje się coraz bardziej rozjeżdżona, a zawodnicy ubłoceni.




Wreszcie chwila odpoczynku - zjazd. Ale też trzeba uważać.



Trasa taka ładnie wygląda - ale jazda rowerkiem nie jest tak przyjemna jak wydawałoby się niejednemu. Nieraz jeździłem w górach w takich warunkach - i wiecie co jest najgorsze. Tak jak przy chodzeniu w górach na piechotkę - zjazdy. I do tego po takiej jeździe wbrew pozorom nie bolą nogi, lecz ręce.



No i nieodłączny atrybut każdego wyścigu. W przypadku moich maratonów jest quad, a tutaj motocykl. Pojawienie się tego pojazdu za plecami oznacza jedno - jestem ostatni. Panowie - a właściwie męska młodzież już pojechała do mety.

Teraz czas na Panie. Oczywiście wszystkie są młode i piękne. Czasem trochę nadmiernie wybłocone, ale to też ma swój urok.

Jedzie ta która zajęła trzecie miejsce w kategorii ELITE i pierwsze w kategorii U23 - Weronika Rybarczyk.
W zawodach startują również zawodniczki z Ukrainy - to z dobrym powodzeniem - ta zajęła II miejsce w swojej kategorii wiekowej.


A to Pani Kasia - zajęła II miejsce w kategorii ELITE.





No i Pani Magda - I miejsce - na innych trasach pewnie rywalizuje z Majką Włoszczowską.

No i ten nieszczęsny motocykl.

A to Pani Ola - Juniorka. W swojej klasie zajęła I miejsce. jestem pełen podziwu. Ta zawodniczka na swojej trasie [18,6 km] uzyskała średnią prędkość 22.49 km/h. Ja mam problemy z uzyskaniem jej na płaskiej trasie w lesie. No cóż młodość.

A to Ela mknąca do mety po pierwsze miejsce w kategorii Juniorek Młodszych. Nawet z nią nie miałbym żadnych szans.






Magdalena Sadłecka - mknie do mety po zwycięstwo. Na 32 km przy sumie podjazdów około 1100 m średnia prędkość prawie 24 km. No chłopaki bierzcie przykład.





Jak to kobieta - pomimo zmęczenia stać ją na uśmiech.








No cóż - można mieć uśmiech na twarzy, jeżeli jedzie się po zdobycie II miejsca.









A Magda mknie po zwycięstwo. A gdzie koleżanka, która przez znaczna cześć dystansu jechała za nią.

W miarę upływu czasu sił coraz mniej i wygodniej pokonywać wzniesienia w ten sposób.

Robią tak również najlepsi - zwyciężczyni w kategorii Juniorek - Ola Pogórska.




Powoli wyścig zbliża się ku końcowi.


Do mety jeszcze trzy kilometry.

Mnie już na mecie nie było - wolałem pooglądać walkę na trasie. Uważam, że było to zdecydowanie ciekawsze.

Po południu chciałem przejechać ta trasę, ale zrezygnowałem. Prozaiczna przyczyna - gdzie umyłbym zabłocony rower oraz nie chciało mi się go myć. Ponadto byłem podłamany stratami z dnia wczorajszego - dwukrotna wymiana opony kosztowała mnie sporo punktów w klasyfikacji generalnej - trzeba potrenować, aby robić to szybciej. Pojechałem do Lublina.

Za dwa tygodnie startuję w Rzeszowie - tez z tym miastem mam porachunki rowerowe z tego lata. Mam nadzieje, że będzie dobrze.

I jeszcze jedna uwaga. Na blogu nie zamieszczono wszystkich zdjęć. Jeśli któraś z zawodniczek lub któryś z zawodników rozpoznali siebie i chcą zdjęcie proszę o kontakt e-mail - terleckiadam@gmail.com

Niektórych może ten wpis nudzi. Ale nie samymi górami żyje.