poniedziałek, 26 października 2009

Ach te góry

Ach te góry - wyjazdy do nich są nieprzewidywalne. Szczególnie jak mieszkamy daleko od nich. Tydzień temu planowałem powędrować trochę po Bieszczadach. Pożegnać je na ten rok i pewnie na dłużej - skończyłem realizację prac zawodowych nad Soliną, której nie cierpię latem, ale uwielbiam jesienią. Niestety pogoda pokrzyżowała plany i w góry nie dotarłem. nieprzewidziany jesienny atak zimy. Tak to już bywa.

Porobiłem wprawdzie zdjęcia innego rejonu Polski, ale o tym opowiem za jakiś czas.

Dzisiaj zapraszam na nietypowa "wędrówkę". Góry są jak kobieta - zmienne zależnie od pory dnia, oświetlenia, pory roku.........

W moim zbiorze zdjęć znalazłem kilka zdjęć tego samego miejsca robionych w różnych porach roku i o różnych porach dnia. Zdjęcia te - obrazujące to samo pasmo gór - były robione przypadkowo. Ale teraz po latach przeglądając je dostrzegłem inne piękno gór. Zresztą sami możecie to ocenić.

A więc zaczynamy od wiosny. Pewnie każdy poznaje znana górkę na której przez cały rok bywają tłumy ludzi - no może niezupełnie. Brak ludzi, gdy pogoda nie pozwala wdrapać się na tą górkę.

A tutaj pasmo, gdzie znajduje się ta górka.

Na szczytach jeszcze śnieg, a na dole zielone łąki.

A teraz ta sama górka w letniej scenerii.

Zależnie od światła różnie wygląda. Czasem nawet groźnie. Prawie jak kobieta - zależnie od makijażu i koloru farby położonej na włosy.

O i znajome kociołki - wprawdzie nie do gotowania, tylko jakieś inne - dające strawy duchowej.

Nad tymi kociołkami było kiedyś schronisko, a dzisiaj jest obserwatorium astronomiczne.

Uwielbiam te wieczorne widoki - mógłbym tak siedzieć i patrzeć i patrzeć.........
A czyż na ładną kobietę nie można patrzeć godzinami. No już wole nie słyszeć co niektórzy sadzą o mnie - trudno.

Niby to samo, ale co chwile wygląda inaczej. W tym jest urok gór. Dwa razy nie widzimy tego samego. No i tu podstawowa różnica w stosunku do kobiety.

Górskie krajobrazy można porównać do rzeki, w przypadku której dwa razy nie przejrzymy się w tej samej wodzie. A może nie mam racji.........

A czy ktoś widział na niebie dwa razy te same kształty i układy chmur. Ja nie.......

Jeszcze ostatnie promienie słońca.

Przykrywane chwilami przez chmurki.

Jeszcze słoneczko oświetla na chwilę górki.

Ale za chwilę znów wszystko ciemnieje.

Ostatni raz słoneczko oświetla to niezwykłe pasmo gór. Rzadko kto zwraca uwagę na góry jadąc autkiem. No cóż ważniejsza jest droga - ale na kobiety patrzą - wraz z konsekwencjami. Ale warto czasem zatrzymać się na chwile i popatrzeć, na góry w promieniach zachodzącego słoneczka.

Teraz oczekuję tego jak dostanie mi się od kobiet. Szczególnie, że góry maja jeszcze jedna istotną zaletę w stosunku do kobiet - nie grymaszą i nie mają fochów.

No cóż czas jechać dalej, a właściwie uciekać, aby nie słyszeć głosów kobiet.

Może jeszcze w tym roku będę w górach. Może tym razem nie pogoda, ale jakiś wspaniały zleceniodawca pokrzyżuje moje plany i zawoła mnie ponownie w góry.

piątek, 9 października 2009

Nadbużańskie Wspomnienia - to ja rzeka Bug

Ostatnio podczas Wędrówek Nadbużańskich wiele pisałem o Bugu ale nie wiele było go widać. A więc przedstawiam. Po paru kilometrach jazdy po rozlewiskach i nabużańskich łąkach wreszcie dotarłem nad brzeg.

Rzeka snuje się powoli po łąkach.

W wodzie przeglądają się drzewa - jak modelki w lustrze.

Zresztą jak to pogodzić. Ta - rzeka. Ten - Bug. Chyba się nie pogryzą.


Lubię ten nastrój i tą ciszę. Szkoda tylko, że pogoda taka sobie i niebo nijakie. Nie dokonuję zmian w zrobionych zdjęciach - co najwyżej kadruje i rozjaśniam lub przyciemniam.

Skąd ty Wodo płyniesz? Gdzieś z Wołynia.

A dokąd? Do Narwi i potem razem do Wisły. A potem do morza.

Lubię ten nastrój. Można siedzieć na rzeką i myśleć o przemijaniu - jak ta woda - przypływa i odpływa.

Podobnie jak z naszym życiem. Pojawia się i odchodzi.

Niezależnie od miejsca, gdzie zatrzymuję się - woda jest taka sam. I robi to samo - po prostu płynie. Jak w piosence rajdowej z czasów studenckich.

Wędruję na rowerku wzdłuż rzeki. Krajobraz zmienia się, ale woda pozostaje taka sama - wolno płynąca do celu - jak nasze życie. Przynajmniej moje.

Z jedną różnicą. Gdzie jest cel tej wody wiem, a gdzie cel mojego życia nie wiem.

Pojawiające się co jakiś czas słupki przypominają, że jestem nad granicą.................

Co jakiś czas droga trafia na zakola, które wiosną i jesienią są często zalewane. Ale teraz rosną tutaj kwiatki.

Droga snująca się po nadrzecznych lakach - prowadzi do celu, gdzie muszę dotrzeć wieczorkiem.

Powoli łąki i wodę zostawiam za sobą. Szkoda - ale jeszcze powrócę tutaj.

Tam gdzieś daleko jest mój domek ze wspaniałą Panią Basią, która pomimo późnych powrotów zawsze przygotuje coś do zjedzenia dla spóźnionego wędrowca.

No i bociany na kolacji. Smacznego. Powoli czas na spanie.

Kolacja zjedzona i też czas lecieć do domku.

No cóż wieczór i każde z nas wędruje do swojego domku na zasłużony odpoczynek:
bociany - do gniazdka na drzewie lub chatce,
rzeka - do morza,
a ja do hoteliku.

niedziela, 4 października 2009

Czas przeszły - może i dobrze, że juz prawie dokonany

Wędrując po Polsce natrafiam na różne widoki kojarzące się z przeszłością. Tym razem pewnego wiosennego dzionka jadąc rowerkiem po okolicach Janowa Podlaskiego natrafiłem na niesamowity widok, którego tez poszukiwałem od paru lat. Rolnik z koniem orzący pole -widok widziany dzisiaj coraz rzadziej.
No cóż - a może i na szczęście.
Ta sympatyczna para ciężko pracuje. A w dali dolina Bugu. Chwila odpoczynku. I dalej do pracy. Znów odpoczynek - koń posila się trawką, a gospodarz papieroskiem. A w dali dolina najpiękniejszej z rzek - Bugu. No cóż - dzisiejsza wędrówka jest w pewnym sensie Wspomnieniem Nabużańskim. A w tym rejonie w tym roku spędziłem sporo czasu i trudno go nie polubić. I znów do pracy i tak cały dzień od jednego końca pola do drugiego końca. No cóż pora na dłuższy odpoczynek. Tak było kiedyś. Dzisiaj tego konia zastąpiły konie mechaniczne.
Ciężka praca konia na polu odchodzi powoli do przeszłości,
tak jak pokazywane prędzej snopki oraz strzechy.