niedziela, 21 lutego 2010

Wiosenna wędrówka - rok temu

Witajcie. Przepraszam, że ostatnie wędrówki odbiegały charakterem od poprzednich do jakich was przyzwyczaiłem. Dzisiaj postaram się nadrobić zaległości.

Jak już wspominałem trzy tygodnie temu byłem w Puszczy Białowieskiej i pewnie niektórzy czekają na zdjęcia z tego wyjazdu - musza dojrzeć aby nabrać wartości wspomnieniowej.

Ja natomiast powracam do wędrówki jaka odbyłem po Puszczy rok temu. Wtedy wybrałem się, aby zobaczyć Puszcze w zimowej szacie, a zastałem wiosnę na którą dzisiaj wszyscy czekamy.

Wybrałem się na wędrówkę do doliny Rzeki Narewka. Początkowo wędrówka wiodła leśną drogą na której można było zobaczyć resztki zimy.

Ale oprócz zimowej można zobaczyć i wiosenną scenerię.

No i te leśne modelki czekające na wiosenna szatę.

Wreszcie dotarłem nad dolinę Narewki. Wspaniały widok. Właściwie można zastanawiać się czy to już wiosna, czy jeszcze jesień.

Nad dolina jest drewniana wieża pozwalająca obserwować jej piękno.

Byłem sam. Siedziałem cicho i czekałem - może zobaczę jakieś zwierzę - może żubra, a może łosia.

Nic z tego. Podziwiałem wspaniały widok.

Uwielbiam tą leśną ciszę przerywaną wiosennym śpiewem ptaków.
Co za wspaniały koncert.


W tej niezwykłej scenografii. Powinna być zimowa, a jest................

Uroku dodawało słoneczko chylące się ku zachodowi.

Siedziałem i podziwiałem. Już ponad godzinkę. Niestety nie pojawiło się żadne zwierzątko.

Jeszcze usiłuję coś zauważyć, ale panuje cisza przerywana śpiewem ptaków.

Rozglądam się za siebie i znów widzę modelki czekające na wiosenna szatę.

No i świerki z szyszkami - przypominają mi świąteczną atmosferę jaka była nieco ponad miesiąc wcześniej.

No cóż czas wracać, jeszcze ostatnie spojrzenie na dolinę Narewki w świetle zachodzącego słońca.

Jeszcze spojrzenie na wieżę na której spędziłem trochę czasu.

I czas ruszać w drogę powrotną do autka.

Do autka wracam przez las który chwilami przypomina, że jednak jest zima.

Trzeba spieszyć się. Wychodzę na polanę którą usypia wieczorna mgła.

Tam gdzieś stoi autko.
Na niebie pojawia się nocna lampka. Będzie oświetlać drogę powrotną do domku.

Las w wieczornej scenerii.

Robi się coraz ciemniej.

Mgła staje się coraz gęstsza. No cóż las kładzie się do snu. Chyba i pora na mnie.

Ruszam w drogę powrotną do domku w Białowieży.

Kolejny mój pobyt w Puszczy Białowieskiej dobiegł końca. Lubie wracać w te wspaniałe miejsca szczególnie, gdy cisza nie jest zakłócana przez ludzi.
Jeszcze będzie parę wędrówek po puszczy. Może niektórych to nudzi - wolą góry. Ale dla mnie każde miejsce jest piękne.

niedziela, 14 lutego 2010

Wspomnienie

Dzisiejsza wędrówka jest nietypowa.
Jak wiecie bardzo dużo jeżdżę samochodem w sprawach służbowych. Rocznie przejeżdżam ponad 30.000 km. Ale cóż ciesze się, że mam pracę i robię to co lubię - co można obejrzeć podczas kolejnych wędrówek.


Jeżdżąc po polskich drogach często mijam przydrożne krzyże symbolizujące miejsca w których ludzie zakończyli swoja ziemską wędrówkę.

Pewnego dnia parę lat temu jechałem z Lądka Zdroju do Złotego Stoku. Parę kilometrów za Lądkiem na zakręcie jest krzyż. Czyżby tutaj miało miejsce wydarzenie o którym słyszałem wiele lat temu.



Tak to tutaj. W tym miejscu - 20 lutego 1993 roku - zginął znany kierowca rajdowy Marian Bublewicz. I może nie byłoby w tym nic dziwnego - takie ryzyko jest wpisane w ten sport - gdyby nie to, że do jego śmierci przyczynił się również brak odpowiednich służb ratowniczych - gdyby były może żyłby.
Śmierć tego człowieka przyczyniła się do przyspieszenia powstania profesjonalnych służb ratownictwa drogowego, aby zaistniała sytuacja nie powtórzyła się już więcej.
Zatrzymałem się na chwile - chwila zadumy nad losem kierowcy i życiem. Może i trochę moim. Nie jestem kierowcą rajdowym, ale jeżdżę bardzo dużo.


No cóż czas jechać dalej. Czasem - jadąc autkiem - zastanawiam się nad życiem.........
Szczególnie jak patrze na przydrożne krzyże.

Ruszam w dalszą drogę.
Jadąc autkiem zawsze staram się stosować zasadę - nie sztuka wyjechać, ale sztuką jest wrócić do domu. Niestety nie każdy wyjeżdżający wraca. Tak jak w górach - nie jest sztuką wejść na szczyt, ale sztuką jest szczęśliwie wrócić do bazy. Tego - w oczekiwaniu na wiosnę - życzę wszystkim jeżdżącym autkami i chodzącym po górach.

niedziela, 7 lutego 2010

Białowieża - rok temu

No cóż Kochani - pomimo obietnic tydzień temu znów była przerwa w wędrówkach. Tym razem wędrowałem samotnie po lasach. No może niezupełnie samotnie, ale o tym za jakiś czas. A gdzie byłem? Tam gdzie dzisiejsza wędrówka - w Białowieży.

Do Białowieży wybrałem się rok temu - chciałem zobaczyć zimę w lesie i żubry. Niestety pomimo początku lutego była właściwie wiosna. W zeszłym roku zaprezentowałem parę wędrówek po Białowieży i Puszczy. Jeszcze można je obejrzeć.

A dzisiaj zapraszam do skansenu.

Okolice Białowieży dla mieszkańca Pyrlandii jest ciekawym regionem kulturowo. U mnie w okolicy nie ma takiej różnorodności jak na wschodzie. Już sama nazwa skansenu sugeruje różnorodność - Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia [ale barok]. Powstał w 1978 roku - ale o tym jak powstał na końcu wędrówki.
ZAPRASZAM.

Brukowana droga - to już rzadkość, ale jeszcze takie drogi można spotkać w Polsce - i to nie zawsze na odludziu.

Najstarsza chata w skansenie - chata kryta strzechą z 1885 roku ze wsi Czyżyk.

Nie tak dawno pokazywałem podobne stojące we wsi, a nie w skansenie.

Dom kryty gontem z 1898 roku ze wsi Klejnik. Kiedyś była w nim szkoła. Ale było w niej przyjemnie - to nie to co dzisiejsze betony.

Oczywiście Polska wieś nie istnieje bez kapliczek. W tym rejonie dominują te z charakterystycznym krzyżem symbolizującym prawosławie.

Jest to replika kapliczki z pobliskiej wsi Nowe Berezowo. Obok krzyż upamiętniający 1000-lecie chrztu Rusi.

Lubie te samotne przydrożne kapliczki stojące w lasach i na polach. Zawsze wprawiają mnie w chwile zadumy.

Tablica pamiątkowa z napisem Białoruskim.

Stare zabudowania. Może i są ładne ale szkoda, że tu nikt nie mieszka. Są po prostu martwe, a kiedyś tętniły życiem - i dlatego nie przepadam za skansenami.

Na terenie skansenu brak jakichkolwiek opisów istniejących obiektów - szkoda. Po prostu nasza polska rzeczywistość. Jest to chyba ruska bania, ale jedynie chyba.

W tej chacie kiedyś ktoś mieszkał.

Zaglądam przez zamknięte okno. Wygląda jakby żyła i czekała na gospodarze, który może jeszcze kiedyś wróci.

Łóżko - może czeka na późnego wędrowca. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby spędzić nocleg w takiej chacie i w ciszy jaka panuje na wsi. No może nie jest to cisza - ale na pewnie nie jest to miejski zgiełk.

No cóż powoli czas ruszać dalej.

Lubie wracać do puszczy. Jest ona piękna o każdej porze roku. Za tydzień postaram się przedstawić ją w zimowej scenerii jaką zastałem tydzień temu.



I na koniec jeszcze jedna ciekawostka.



Pomysłodawcą dla skansenu był Anatol Odzijewicz, profesor fizyki matematycznej na Uniwersytecie Białostockim. To właśnie on w 1978 roku podczas swojej podróży naukowej zobaczył we wsi Kotły wiatrak [niestety nie sfotografowałem go], który postanowił wraz z przyjaciółmi kupić. Jak pomyślał, tak też zrobił i obiekt przywieziono do Białowieży. Jako pierwszy wiatrak ten stał się symbolem skansenu.



Ta historia potwierdza moje mniemanie o wyższości nauk ścisłych nad humanistycznymi. Z inżyniera, matematyka, fizyka, chemika......... można zrobić artystę - co potwierdza życie. Ale z artysty zrobić miłośnika nauk ścisłych jest rzeczą niewykonalną.



Mam nadziejże, że nie uraziłem artystów - pomimo wszystko lubię ich bo bez nich nudny byłby ten świat.