sobota, 23 lutego 2013

2013-02-23_Zapomniana Góra

ZAPOMNIANA GÓRA
dziwna nazwę nadałem tej górce, ale tak ona wygląda dla mnie.
Wielokrotnie jadąc w okolicach Wrocławia z daleka widziałem wielki masyw górski - a właściwie jedna wielką górę dominująca nad polami - stojąca na uboczu wielkiego sudeckiego masywu.
Niestety czas nie pozwalał na jej zdobycie - choć wiele o niej słyszałem i byłem ciekaw co zobaczę podczas takiej wędrówki.
Z daleka góra wyglądała zachęcająco.

Podjechałem autkiem na Przełęcz Tąpadła. Był to lipcowy wtorek 2011 roku. Liczyłem, że będzie cichutko i spokojnie. Niestety na parkingu ledwo znalazłem miejsce - coś nie tak pomyślałem i ruszyłem do góry nie spodziewając się tego co spotka mnie później.
Ale jakbym wyczul sprawę nie poszedłem główną drogą.
Najpierw z dwa kilometry płaską drogą przez las - przyjemny spacerek, ale nic nadzwyczajnego.
Potem kawałek stromo pod górkę przez grupę skałek SKALNA.
 
 Przyjemny spacerek, ale nic nadzwyczajnego.
 Znów kawałek płasko..........
 i właściwa wspinaczka. Przecież trzeba podejść ponad 300 m pod górkę.


 Idąc przez Skalną Perć....
 oraz Olbrzymki.....
 powoli zbliżam się do szczytu.



 Wreszcie trochę przestrzeni, ale nadal wędrówka lasem pod górkę.

 Mijam kolejne grupy skałek. Jest cicho, ale i monotonnie.
 Niewiele widać.


Tam gdzieś w dali szczyt - kto postawił na nim ten dziwoląg. Niestety cywilizacja powoli zaczyna wszędzie docierać.
Wreszcie widać trochę przestrzeni. Na szczęście pogoda dopisuje i widoczność jest wspaniała.

Partia szczytowa niczym nie wyróżnia się od innych górek, a więc nic nadzwyczajnego.
 No może wyróżnia się wspaniałą panoramą na okolice.


Wreszcie zdobywam szczyt - jest to masyw Ślęży. Na szczycie kolejne rozczarowanie w postaci "wspaniałej wieży widokowej". Została ona wybudowana w okresie II wojny światowej. Widok z niej jest rzeczywiście wspaniały, ale sama w sobie jest szkaradna.

 Podobnie jak ten twór cywilizacyjny. Takie budowle nie przemawiają do mnie.
Na szczycie jest kościół p.w. Nawiedzenia NMP z połowy XIX w. Niestety nie dodaje on uroku temu miejscu.

Natomiast panorama okolicy jest wspaniałą, no gdyby nie ta cudowna wieża cywilizacyjna.
Na polanie podszczytowej znajduje się schronisko im.Romana Zamorskiego.Budynek nawet ładny, ale niestety brak wody i o jakimkolwiek posiłku można zapomnieć. No cóż turysta musi być przygotowany na wszystko. Są w nim plansze przedstawiające historie tego miejsca, ale sposób prezentacji [rok 2011] pozostawia wiele do życzenia.

 
Na budynku znajduje się tablica ze słowami wypowiedzianymi przez twórce schroniska Romana Zamorskiego:
Na słowiańskiej góry szczycie
pod jasną nadziei gwiazdą
zapisuję wróżby słowa:
wróci, wróci w stare gniazdo
stare prawo, stara mowa,
i natchnione Słowian życie.
No cóż przydałaby się jeszcze informacja kim był Pan Roman Zamorski.



W okolicy szczytu Ślęży znajdują się rzeźby kultowe wykonane z granitu ślężańskiego około 1300-400 lat p.n.e. Oto jedna z nich zlokalizowana na polanie pod szczytowej - Niedźwiedź.
Niedźwiedź jest oznaczony znakiem solarnym ukośnego krzyża.
  Jeszcze ostatnia chwila spokoju i spojrzenia na panoramę.
A to co - zaczynają docierać tłumy ludzi zakłócających ciszę i spokój jaki panował do tej pory. To uczestnicy corocznego Zjazdu Czarownic - choć sądząc po uczestnikach - to również czarowników.
No cóż nic tu po mnie - gdyby jeszcze były same czarownice to może dogadałbym się, ale jak pojawia się grono czarowników to trzeba uciekać. Po drodze mijam wspinające się czarownice - ale chyba jakieś podrabiane - albo po drodze pogubiły miotły i teraz muszą iść na nóżkach.
Po drodze mijam jeszcze parę starożytnych postaci zaklętych w kamienie. W klatce Panna z Rybą oraz Dzik [chociaż według niektórych źródeł Niedźwiedź].
 Jak oni pogodzą się w jednej klatce.
 Widocznie zapewnia to znak solarny na grzbiecie Dzika [Niedźwiedzia].
Powoli czas ruszać dalej bo robi się ciemnawo, a ponadto z tymi czarownicami to jakoś nieswojo.
Jeszcze ostatnie spojrzenia i ostry marsz do samochodu aby zdążyć przed zachodem słońca............
..... oraz godziną duchów.
Po niecałej godzince marszu docieram do autka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zemsta czarownic - założyłem buty z cienka podeszwą, a końcowa droga prowadziła szutrem - tragedia - ledwo doszedłem - czułem się jakbym szedł boso. Szybko wsiadłem w autko i odjechałem. Po drodze zastanawiałem się co ludzie widza w tej górze - przynajmniej ja zawiodłem się. Góra lepiej wygląda, gdy patrzymy na nią z "zewnątrz".

Tych którzy są zainteresowani historią Ślęży i okolic zapraszam do odwiedzenia strony Ślęża i Sobótka

poniedziałek, 11 lutego 2013

Śląska Fudzijama

Tym razem zapraszam na spotkanie w krainie wulkanów. Parę lat temu byliśmy na wulkanie Grodziec. Tych co nie pamiętają zapraszam do odwiedzenie postu Tutaj kiedyś był wulkan  Tym razem zapraszam na inny wulkan również w krainie wulkanów - Ostrzycę. Jest in zdecydowanie wyższy - ponad 500 m n.p.m..

Prawie pod samą górkę można podjechać autkiem. Idealny spacer podczas przerwy w podróży. W moim wypadku służbowej.

Już na samym początku wspaniałe dziurki "wykute" w drzewie przez leśnych górników.

Wejście na szczyt jest spacerkiem. Najpierw szeroka ścieżką przez las.
Potem ścieżka zmienia się w stopnie. Wykonane oczywiście z miejscowego bazaltu, co potwierdza obecność wulkanu. Na szczęście lawa nie leje się na głowę.
No cóż trzeba mozolnie zdobywać kolejne piętra tego wulkanicznego wieżowca - tylko 200 m do góry, a więc około 80 pięterek bez windy po schodach.
Kiedyś po drodze była gospoda - dawne czasy. Bardzo dawne........Powstała w pierwszej połowie XIX wieku. Niestety pozostały resztki fundamentów.
No i wreszcie na szczycie.
Jest lato, a więc kwiatki kwitną - choć tego dnia nie ma za dużo słoneczka.
Po drodze mijam gołoborza - chociaż to nie Góry Świętokrzyskie.

I wreszcie widok na okolicę. Ze szczytu wulkanu - na szczęście lawa dawno zastygła, ostygła i nie grozi poparzeniem.
Niegdyś ta góra grzmiała i odstraszała ogniem. To już wspomnienie - 15-20 mln lat temu. Pozostał tylko skalisty wierzchołek.
Z miejscem tym wiąże się wiele legend i wiejskich opowieści. Oto jedna z nich.

"Wiąże się z czasami reformacji, kiedy to w rejonie Proboszczowa, Soboty i Twardocic osiedliła się protestancka sekta schenckfeldystów. Legenda ta wyjaśniała dlaczego w rejonie Spitzberg-u (dawna nazwa wzgórza) mieszkało tak dużo innowierców. A było to tak...
Niewierni mieszkali w Legnicy i okolicznych miejscowościach. Gdy jednak przebrała się miarka pojawił się diabeł i wszystkich powsadzał do olbrzymiego worka. Zabrał ich na koniec świata, gdzie mieści się piekło. Jednak leciał zbyt nisko. Niechcący zawadził o skalisty szczyt wzgórza. Worek rozdarł się, a niewierni rozsypali po okolicy. "


Więcej informacji można znaleźć na stronie "Śląska Fudżijama"

Ja wolę jednak patrzeć na okolicę. Mam tą niebywałą przyjemność bycia samemu na szczycie. Nikt nie przeszkadza mi - no może niezupełnie, ale przyjemnie.


W dali chwilami widać nawet wierzchołek Śnieżki.

Miejsce to objęto ochroną w 1926 roku - m.in. ze względu na walory przyrodnicze.


W 1944 roku wykopano linie okopów - niszcząc część lasu w części szczytowej. No cóż wojna rządzi się swoimi prawami.

W 1962 roku ponownie utworzono rezerwat.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na okolicę - niestety pogoda taka sobie - przynajmniej na zdjęcia - i czas wracać do czekającego autka.



Schodząc na dół mijam resztki okopów.

Ale przyjemniejsze są kwiatki.
Czas ruszać w dalszą drogę. Patrząc na górę można myśleć o krainie wulkanów i marzyć jak ona wyglądała kiedyś. Wole, aby ten widok nie powrócił.
Ruszam w dalszą drogę.

W okolicy Ostrzycy po zakończeniu wojny z władza ludowa walczył Jan Bochdziewicz - osoba kontrowersyjna. O tym człowieku oraz okolicach wulkanu opowiada film  Echa Przeszłości - Śląska Fudżijama