piątek, 29 października 2010

CIOTECZKA

CIOTECZKA pojawiła się w mym życiu 10 lat temu. Jako szczeniak została schroniskowym szczęśliwcem, który znalazł dom. Przyprowadziła ja do domku Córcia. Od początku Ciotka zaczęła rozrabiać. W ciągu godziny potrafiła więcej narozrabiać niż poprzedni pies przez cały swój żywot.


Trzeba trochę narozrabiać, aby mnie zapamiętali. Cioteczka robiła to skutecznie.

Ale czy można przejść obojętnie wobec takiego spojrzenia.

No cóż trzeba było zacząć chodzić z Cioteczką do szkoły, aby wychować tego domownika. Gorzej niż z dzieckiem.

Funkcję nauczycielki - przy pomocy innych - spełniała córcia Kasia.

Przez całe lato dwa razy w tygodniu chodziła z Ciotką do psiej szkoły.

Tak wygląda lekcja.

Cioteczka była pojętną uczennicą. Z przyjemnością wykonywała polecenia.

A nagroda było oczywiście jedzonko od ukochanej Pani.

Po lekcjach odpoczynek w domku.

Uwielbiała spacerki - zawsze była chętna do jakiejkolwiek wędrówki.....

oraz zabawy. Ulubioną zabawą było bieganie za rzucanym krążkiem i łapanie go.

Oczekuje na kolejny rzut.


W tej konkurencji nie miała sobie równych. Wzbudzała ogólny podziw.

Czy ja aż tak rozrabiam? Niemożliwe.

Przecież jestem taka grzeczna.

Czy te oczy mogą kłamać. Jestem grzecznym pieskiem.

Ulubione miejsce Cioteczki. Otwarcie bagażnika oznaczało spacer. Ciotka zawsze chętnie wskakiwała i czekała gdzie pojedziemy. A właściwie nie istotne gdzie - ważne, że gdzieś pojedziemy, że będzie długi spacerek i zabawa. CIOTECZKA uwielbiała wspólne wyjazdy. Zresztą my też uwielbialiśmy z nią przebywać.

No i oczywiście swoja Panią Kasię. Dla niej zrobiłaby wszystko.

Zabawa z kijem. Lekcji w tym zakresie udzielał Cioteczce kumpel Goro. Jak nie było piłki lub krążka to biegała za kijem lub z kijem.

Na działce pilnowała Tatuńcia.

No i jeszcze jedna miłość Cioteczki - Isia. Jak przyjeżdżała to nie mogły rozstać się.

Zawsze razem gdzieś wyjeżdżały. Woda była żywiołem.

Uwielbiam jak Isia drapie mnie za uszkiem.

Ciotka uwielbiała długie wycieczki po lasach. Tego nigdy nie miała dość. Chwila odpoczynku i dalej była gotowa do wędrówki.

A potem odpoczynek z Kasią.

Zawsze musiała mieć wszystkich na oku - pilnowała, aby ktoś nie zginął.

No i oczywiście jedna z ulubionych zabawek - kawał kijka.

Pewnego razu zabraliśmy z Kaską Cioteczkę na wyprawę w Karkonosze. Oczywiście od strony Czeskiej bo tam można wszędzie chodzić z psem i nikt nie robi z tego powodu problemów. Najpierw spacerek wokół Harrachova.

No i oczywiście znalazła kijek.

Trzeba sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Najważniejsze, że jest Kasia.

Ale dużo kamieni - wolałabym kijki, albo coś do zjedzenia.

No i wreszcie woda - można napić się i wykąpać.

Jaka jestem maleńka wśród tych gór.

Ciotka uwielbiała wspólne wędrówki po górach.



Choć czasem trochę bolały maleńkie łapki.

Nawet wędrowaliśmy po śniegu. Coś nowego.

Dotarłam nawet do źródeł Łaby. Lubie takie wędrówki.

Czyżby to były góry - coś za płasko.


Oj coś fajnego - Cioteczka pobiega po skałkach.

A potem odpoczynek przy Kasi.

Znowu śnieżek.
Górska wędrówka z Ciotka i Kasia była wspaniała. Wszyscy mieliśmy to co lubimy i co najważniejsze byliśmy przez parę dni razem.

Cioteczka uwielbiała pobyty na działce razem z Tatuńciem.

W domku znosiła wszystko, aby być razem z nami.

Na spacerkach uwielbiała noszenie kija oraz wodę - niezależnie od pory roku.

No i oczywiście głaskanie.

Chwila odpoczynku.

Takie przeszkody są najwspanialsze. Inni się męczą, a ja już odpoczywam i czekam, a może trzeba będzie udzielić komuś pomocy.

Cioteczka uwielbiała spacery - niezależnie od miejsca, pory roku i długości. Zawsze była chętna. W ten sposób zmuszała nas ro ruchu.

Uwielbiała wyjazdy z Kasią. Zawsze wtedy była szczęśliwa.

Kasia zabierała często Ciotkę na wspólne wyjazdy. Wszyscy ja znali - najważniejsze ostrzeżenie - pilnujcie jedzenia - Ciotka potrafiła zjeść wszystko co przeszło przez przewód pokarmowy.

Cioteczka miała jedna wadę - bardzo uciążliwą - nie lubiła samotności. Gdy zostawała sama szczekała do oporu - narażając nas na interwencje sąsiadów, a czasem nawet policji.

W tej sytuacji musieliśmy ją wszędzie zabierać ze sobą. Ona czuła się wszędzie dobrze - była szczęśliwa, ze ma nas obok siebie. To było dla niej najważniejsze.

Ciotka nie cierpiała kotów. Jak któregoś zapędziła na drzewo to potrafiła go pilnować godzinami.


Pewnego dnia Isia przyniosła do domu maleńkiego kotka. O dziwo Cioteczka zaopiekowała się nim. Nawet wpuściła go do swojego domku.

I opiekowała się nim jak małym szczeniakiem.

A kotek był szczęśliwy.


Jaka zgoda. Nie wierzyliśmy, że Cioteczka tak potraktuje kotka.
Kotka nie mamy - po jednym dniu pobytu u nas znalazł swój nowy domek.

Ulubione wyjazdy z Kasia do Sierakowa.

I to spojrzenie.

I te żywioły Cioteczki - las i woda.












Cioteczka jeździła z nami wszędzie tam, gdzie nie zostałaby wyrzucona. Na wyjazdach robiła wszystko, aby nie sprawiać jakichkolwiek problemów - i w zasadzie udawało się to jej.


Odbywała tez wspólne wędrówki z Tatuńciem nad jeziorem w Chodzieży.

Tatuńcio szedł powolutku, a Cioteczka ganiała za kijami.




Gdzie ten kij - proszę szybko rzucać, bo nudzę się.

No i Kasia przystępowała do pracy [rzucanie kija] - w tej konkurencji potrafiła zamęczyć każdego.



Rodzinka w komplecie. Niestety jest to już czas przeszły dokonany.

Po spacerze jedzonko - oczywiście "U Jasia". Jasiu początkowo nieufnie patrzył na psa - ale cioteczka użyła swojego osobistego uroku i od tego czasu miała wstęp wolny - oczywiście razem z Kasią.

Każdy kij najpierw służy do rzucania - a potem do pogryzienia na drobne kawałki.


Zabierali mnie nawet na maratony rowerowe - tym razem we Wrocławiu. Oj jakby mnie puścili tobym pogoniła mojego pana, aby zajął lepsze miejsce.

Jeszcze w tym roku byłam w maju - kolejny raz w Sierakowie.




Każdy sposób wędrówki był dobry.


I tak Cioteczka wędrowała z nami przez 10 lat. Cioteczce zawdzięczam to, że dzisiaj mam taka kondycję i mogę biegać po górach - pomimo poważnej choroby, którą przeszedłem parę lat temu. To ona wyciągała mnie - do końca - codziennie na obowiązkowe spacerki niezależnie od pogody. Im dłuższy spacerek tym lepiej.


To ona mnie radośnie witała, jak wracałem z wyjazdów zawodowych. Po takim powrocie zawsze był nadprogramowy spacerek związany z odprowadzeniem samochodu na parking.


Niestety dnia 12 października tego roku pożegnaliśmy CIOTECZKĘ - odeszła do swoich przyjaciół - Zeusa [naszego poprzedniego psa] - Keruni [psa Tatuńcia, który w wigilijny wieczór ugryzł Cioteczkę w nos] - Goro [kumpla Ciotki który uczył ją psich obyczajów]. Choroba od dłuższego czasu drążyła ją tak jak człowieka.


Zapanowała cisza i pustka. Nie ma już spacerków. Nie ma już radosnych powitań. Pozostały jedynie niezapomniane wspomnienia wspólnych wędrówek i wspólnie spędzonych chwil............................

P.S. Po napisaniu blogu otrzymałem od Olgi wiersz o duszy psa

PSIA DUSZA...

To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie

A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza


(PSIA DUSZA, Barbara Borzymowska)