Dzisiaj wracam wspomnieniami do Bieszczadzkich Wędrówek. A mam co wspominać. W tym roku latem ostatecznie rozliczyłem się z Bieszczadami Wysokimi - przeszedłem brakujący odcinek z Wetliny - przez Rabią Skałę i Krzemieniec - do Ustrzyk Górnych. To jednak temat na kolejne wędrówki, tak jak wspomnienia z wędrówek po Czarnohorze i Gorganach - oj kiedyś mieliśmy tych gór trochę więcej.
Dzisiaj zapraszam do Doliny Łopienki, którą podczas którejś wędrówki nazwałem Bieszczadzkim Sanktuarium. Do powrotu do tej doliny skłonił mnie wiersz otrzymany od Pani Wiesławy Kwinto-Koczan "Chrystus Bieszczadzki". Pani ta jest autorka wiersza zamieszczonego w niedawnej wędrówce o Bieszczadzkiej Kapliczce.
Do Doliny Łopienki wracałem wielokrotnie w przeszłości o rożnych porach roku. Polubiłem to miejsce. Może niektórzy obrażą się - ale lubiłem w to miejsce [do cerkiewki] podjeżdżać autkiem i dalej ruszać na parogodzinne wędrówki "pieszkom". Dlaczego? - zapytają niektórzy ze zdziwieniem - po prostu nie lubię chodzić dwa razy ta sama drogą tego samego dnia, a tak jest w przypadku dojścia do cerkiewki. Miałem szczęście bo w tym roku nie można już podjechać autkiem - no cóż pozostaje rowerek.
Tym razem zapraszam na wiosenną wędrówkę sprzed paru lat.
Czas ruszać w drogę. Opuszczam cerkiew grekokatolicką p.w.św. Paraskewii Męczennicy.
Wyruszyłeś na szlak
ze stajenki,
zatrzymałeś wśród
pagórków Łopienki,
Chrystusie Bieszczadzki.
ze stajenki,
zatrzymałeś wśród
pagórków Łopienki,
Chrystusie Bieszczadzki.
Trudna droga
Cię czeka,
lecz wciąż idziesz,
szukając człowieka...
co się zgubił.
Polubiłem tą scenerię i tą wspaniała atmosferę. Tutaj nie ma tłumów - tutaj można przebywać sam na sam z ........
Cię czeka,
lecz wciąż idziesz,
szukając człowieka...
co się zgubił.
W dolinie tej znajdowała się kiedyś duża wieś. Na początku XVIII wieku miejscowość ta [Łopienka] była miejscem kultu maryjnego. Do cudownego obrazu Matki Boskiej Łopieńskiej - w drewnianej cerkwi - zmierzały liczne pielgrzymki. W pierwszych latach XIX wieku w miejscu drewnianej cerkwi wybudowano murowaną. Niestety przyszła wojna i mroczny okres powojenny. Wieś opustoszała - cerkiew powoli popadała w ruinę. W 1949 roku cudowny obraz wraz z ołtarzem zostają umieszczone w dawnej cerkwi w Polańczyku - gdzie są do dzisiaj. W 1972 roku konserwacje murów rozpoczyna Pan Olgierd Łotoczko. W 1982 roku rozpoczyna się remont, co pozwala, aby w 2000 roku do cerkwi wprowadzić kopię obrazu matki Boskiej.
Na zakończenie wędrówki jeszcze raz wiersz Pani Wiesi w całości:
Chrystus Bieszczadzki.
Tarninowe ciernie
na skroni,
białobrzoze ręce,
a w dłoni kij sękaty
przyjaciel wędrowca.
Wyruszyłeś na szlak
ze stajenki,
zatrzymałeś wśród
pagórków Łopienki,
Chrystusie Bieszczadzki.
Trudna droga
Cię czeka,
lecz wciąż idziesz,
szukając człowieka...
co się zgubił.
maj 2005 Wiesława Kwinto-Koczan (WUKA)
z tomiku „Nocne niebo śpiewa Aniołami”
1 komentarz:
Oj,zatesknilam za Bieszczadami...
Znam je tylko w letniej szacie,marzylam ,by ujrzec w jesiennej,ale ogladajac Twoje zdjecia z Doliny Lopianki widze,ze i wczesna wiosna nie brakuje im uroku!
Prześlij komentarz