Każda wędrówka po górach ma trzy zasadnicze części, a mianowicie: wchodzenie do góry, podziwianie to co tam - na górze zastaliśmy, no i schodzenie. Najbardziej nie lubię tego ostatniego etapu. Na ogół jest mniej lub bardziej męczący. Ponadto oznacza pożegnanie z górami. Czasem na jeden dzień, a czasem na dłużej, a czasem na wieczność [jak w przypadku tych co zostają w górach na zawsze].
Kostrzyca jest nietypowa. Zejście stanowi przyjemność. Bo jak inaczej można określić wędrówkę wśród tych wspaniałych łąk.
Schodząc z tej górki myślałem o kolejnym powrocie. To miejsce ma coś w sobie. Niewiele jest miejsc w górach w których byłem trzykrotnie i wracając myślę o kolejnej wizycie.
Ale patrząc na te widoki nie można myśleć inaczej. Chyba jednak Mieczysław Orłowicz miał rację mówiąc, ze jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Czarnohorze.
Schodząc z Kostrzycy nie widziałem już wysokich szczytów Czarnohory. Za to widać było pagórki Gór Pokucko-Bukowińskich.
Też pewnie są malownicze. Nie byłem tam jeszcze, ale mam nadzieję, że może kiedyś tam będę.
Widoki są również wspaniałe.
No i te łąki z zabłąkanymi chatkami.
I te kwiatki. Za każdym razem inna sceneria. Byłem tutaj o różnych porach roku. Chciałbym jeszcze być wiosną i jesienią, a może kiedyś zimą. Ale wtedy nie będzie kwiatków. No cóż trzeba będzie cierpliwie poczekać.
Sceneria jak z bajki. Tutaj naprawdę można odpocząć.
Jeszcze parę godzin temu wędrowałem tym grzbietem [w dali] na szczyt Połoniny Kostrzyckiej.
Teraz schodząc mijamy chatki pasterskie.
Mieszkają tutaj ludzie. Oj ciężki jest to żywot.
Oj. No i nietypowy wędrowiec. Pewnie chciał sobie trochę odpocząć.
Schodzę na dół wędrując drogami wśród łąk i płotów.
Czyż nie miło wędrować taka drogą ze wspaniałymi widokami łąk. Pomimo słoneczka nie ma upału. Zawsze znajdzie się jakiś wietrzyk, który ochłodzi. No i nie ma tego potu kapiącego z czoła przy wchodzeniu. Ale pomimo tego wole wchodzić. Z wchodzeniem wiąże się zawsze jakaś niewiadoma - co zastanę na górze, czy pogoda pozwoli i nie pokrzyżuje planów.
Na dole wieś Krzywopole. Cel wędrówki - oczekujący autobus, no i nieodłączna zupka chmielowa.
Im jesteśmy niżej, tym więcej zabudowań.
Ale nadal pozostają widoki na Górki Pokucko-Bukowińskie.........
........oraz kwiatki na łąkach.
Może to nie słup jest krzywy tylko pole - bo tak wskazuje nazwa wsi Krzywopole. Dla mnie jest to obojętne. Ważne, że wygląda to ładnie i nawet ciekawie.
No i im niżej tym więcej płotków do forsowania.
Na niektórych domkach ciekawe ozdobne wzory wykute w blasze. Nie znam ich pochodzenia, ale są ładne.
No i najważniejsza rzecz. Suszenie sianka, aby zwierzątka miały co jeść w okresie zimowym.
Nawet słupy wyglądają jakoś dziwnie. Ale nikomu to nie przeszkadza. Ważne że są.
Cel podróży coraz bliżej.
Jeszcze kawałek drogą.
Po drodze ławeczka dla zmęczonego wędrowca. Coś mi to przypomina z wcześniejszych wędrówek po Bieszczadach. Chyba trzeba będzie wrócić i przypomnieć.
Trzeba sforsować strumyk. Mostek dokonał żywota po jakimś większym deszczu. Tutaj nikt się tym nie przejmują. Jacy Ci ludzie tutaj są szczęśliwi. Sam zresztą lubię te wędrówki. Można je traktować jak ładowarkę akumulatora wyczerpanego wieczna pogonią za .....................
No i wreszcie na dole w Krzywopolu.
Zasłużony odpoczynek z zupka chmielową.
Moja pierwsza wędrówka na Kostrzycę zakończona. W ciągu roku byłem tutaj jeszcze dwa razy. Kiedy kolejny - czas pokaże. Pierwszy krok został zrobiony.
W tym roku po górach ukraińskich wędrowałem już dwa razy - będę jeszcze parę razy. A więc wątek kresowy pojawi się jeszcze nie raz i nie zawsze związany z górami. I tylko jedno jest dziwne - chodzą tam tylko zapaleńcy i lekko zakręceni. Nie sa one tak medialne jak Chorwacja, Włochy i inne miejsca, gdzie wędruje większość rodaków. Jakbyśmy odwrócili się od kresów i zapomnieli, że tam są nasze korzenie.
No cóż kochani teraz nastąpi parotygodniowa przerwa w wędrówkach na blogu. Wyjeżdżam na kresy - oczywiście z aparatem fotograficznym i w góry i nie tylko.
Może za dwa tygodnie - w przerwie - zdążę zamieścić nietypową wędrówkę.
No cóż kochani teraz nastąpi parotygodniowa przerwa w wędrówkach na blogu. Wyjeżdżam na kresy - oczywiście z aparatem fotograficznym i w góry i nie tylko.
Może za dwa tygodnie - w przerwie - zdążę zamieścić nietypową wędrówkę.