niedziela, 16 sierpnia 2009

Tam gdzie jest duch Hrabiego Aleksandra Fredro

Tym razem po raz trzeci wybieram się poza tereny aktualnej Rzeczypospolitej. Parę tygodni temu byłem na wycieczce po Ziemiach Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej [wspaniała wycieczka organizowana przez pewne Biuro Podróży PTTK].

Podczas tego wyjazdu trafiłem do małej miejscowości RUDKI na terenie dzisiejszej Zachodniej Ukrainy na rzeką Wisznia. Miejscowość ta od końca XVIII wieku do 1939 roku należała do rodziny Fredro z której pochodził Aleksander Fredro.
W miejscowości tej w roku 1837 urodził się pisarz Walery Łoziński.

W styczniu tego roku wędrowaliśmy po włościach Aleksandra Fredro w Odrzykoniu - zapraszam.

Hrabia Aleksander Fredro urodził się w 1797 roku w ...... i tu pojawia się problem, gdyż jedne źródła podają, że w Smochowie k/Jarosławia, a inne Bieńkowej Wiszni k/Rudki [własność rodziny]. Nie jestem historykiem i nie będę dochodzić historycznej prawdy.

W styczniu 1806 roku w Bieńkowej wybuchł pożar w trakcie którego zginęła Matka pisarza Maria [z domu Dębińskich] i po nim Ojciec Jacek wraz z synem przeprowadził się do Lwowa.
Fredro wrócił do swojej rodzinnej wsi w 1815 roku po powrocie z wypraw napoleońskich.

I oto kościół w Rudkach. Parafia powstała w II połowie XIV wieku. A obecny kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny pochodzi z przełomu XVII/XVIII wieku.

Tablica upamiętniająca powstanie nowego kościoła.

Od 1612 roku sanktuarium Matki Bożej Rudeckiej [pierwotnie w drewnianym kościele]. Ikona Matki Bożej trafiła ze zniszczonego przez tatarów kościoła w Żeleźnicy na Podolu. Była czczona zarówno przez katolików jak i prawosławnych. Rudki były jednym z największych sanktuariów maryjnych na ziemiach wschodniej Rzeczypospolitej. W 1921 roku obraz był koronowany. W 1946 roku [tereny te wchodzą w skład ZSRR] kościół zostaje zamknięty i obraz po cichu parafianie wywożą. Trafia on do Seminarium Duchownego w Przemyślu, a potem [1968 rok] do kościoła w Jasieniu k/Ustrzyk Dolnych. Niestety w lipcu 1992 roku zostaje skradziony. Przeżył wojną i komunę, ale nie przeżył współczesności.

Obok kościoła stoi olbrzymia dzwonnica.

Wchodzimy do kościoła, w którym jest kopia cudownego obrazu Matki Bożej Rudeckiej. Niestety nie zdążyłem sfotografować - właśnie był zasłaniany po wieczornej mszy. A może dobrze - będzie okazja żeby powtórnie tu przyjechać i spotkać wspaniałych ludzi opiekujących się kościołem.

Kościół został przejęty przez księży w 1988 roku. I od tego czasu jest remontowany.

W kościele znajduje się mauzoleum rodziny Fredro. Na ścianach tablice poświęcone członkom rodziny. Największa poświęcona Aleksandrowi.

W dniu 29 września 1990 roku odbyła się uroczystość ponownego pochówku
Aleksandra hr Fredro i członków rodziny.
Poniżej tablica pamiątkowa.
Takie były losy Polaków na Ukrainie - a właściwie ZSRR. Dla tego ustroju ludzie ci byli burżuazją, która należało zniszczyć. Łącznie z grobami.

Tablica poświęcona pamięci Sewercia - dziecka Marii i Aleksandra Fredro.

Epitafium poświęcone najbardziej znanemu z rodziny Fredro - Aleksandrowi.

Tablica poświęcona Sewerynowi hr.Fredro - oficerowi Legii Honorowej.

Tablica poświęcona Jackowi i Marii Fredro - rodzicom Aleksandra.

Edward Fredro - kapitan wojsk włoskich - odznaczony orderem Virtuti Militari.
W rodzinie Fredro było wielu wojskowych związanych z Napoleonem.

W tym mauzoleum są metalowe drzwi w posadzce.
Dostąpiłem zaszczytu zobaczenia co jest za nimi.


Chwila zadumy - przechodzimy do świata tych co odeszli. Tutaj chodzą duchy tych, których nie ma już wśród żywych. A ich prochy również nie zaznały spokoju.

Sarkofag Hrabiego Aleksandra Fredro. Jakże to miejsce odbiega od radosnej twórczości Pana Aleksandra. No może nie zupełnie...........

Na szarfie część napisu - MOTOCYKLIŚCI. Czyżby wjechali tutaj.
Z drugiej strony podziwiam ich. Jeśli ktoś narzeka na nasze polskie drogi to według mnie są cudowne - zapraszam dla porównania na Ukrainę.

Pora kończyć spotkanie z twórcą - Cześnika Raptusiewicza, Papkina - i wracać do rzeczywistości. Przy wyjściu z kościoła jeszcze dwie tablice przypominające przeszłość.
W dniu 2 lipca 1996 roku jego Ekscelencja Ksiądz Arcybiskup Marian Jaworski metropolita lwowski ponownie koronował cudowny obraz Matki Boskiej Rudeckiej. Dokonał tego w obecności wiernych obu obrządków katolickich. Jaka zmiana podejścia - przecież prawosławni to też katolicy - o czym często zapomina się.

Stara tablica upamiętniająca pierwszą koronację w roku 1921.

Wędrując po wschodnich ziemiach dawnej Rzeczypospolitej poznałem wiele miejsc i ciekawych ludzi.
Niesamowici są księża. Ich zapał i poświęcenie winno stanowi wzór dla wielu księży na terenie dzisiejszej Polski. Często nie wiedzą oni co to jest ciężka praca w parafii, która ma kilkadziesiąt osób wiernych wyznania rzymsko-katolickiego. Tam ksiądz jest dodatkowo nauczycielem, wychowawcą, opiekunem i budowniczym. Tam musi walczyć o swoje owce. Tak jest na terenie tego kościoła. Ksiądz mieszka w klitce, a wszystko co zdobędzie przeznacza na kościół i pomoc ludziom. Pomagają zabłąkani turyści i Ci co kiedyś tutaj urodzili się. Miejscowi to doceniają, co potwierdza tablica.


Tam na prawdę liczy się każdy grosz. Czas ruszać w dalszą podróż do Polski - tutaj był ostatni punkt podróży po dzisiejszej Ukrainie. Jeszcze ostatnie spojrzenie na kościół i dzieło ludzi z nim związanych. Trzymajcie się. Szczęść Boże.


Mam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś powrócę - przecież nie wszystko zostało zatrzymane w kadrze.

Kochani za tydzień znów będzie przerwa w wędrówkach - bedę w moich ukochanych górach. A potem wędrówka na Bugiem - polską rzeką rzek.

Brak komentarzy: