niedziela, 9 sierpnia 2009

Janów Podlaski - arabski żłobek

Witam wszystkich odwiedzających blog. Przepraszam za przerwę w wędrówkach. W tym czasie wędrowałem po Zachodniej Ukrainie. Zdjęcia z tej wędrówki pokaże za jakiś czas - najpierw trzeba je uporządkować, a to wymaga sporo czasu - "czas" najbardziej deficytowy artykuł w dzisiejszych czasach.

Dzisiaj zapraszam do Janowa Podlaskiego, a właściwie do Wygody. Większości z nas miejscowość tą kojarzy się z końskimi pięknościami krwi arabskiej. Nie jestem znawcą koni. Mnie ta miejscowość bardziej kojarzy się z cudowna doliną najpiękniejszej polskiej rzeki jaka jest Bug.

Dzisiaj właśnie na terenie stadniny odbywa się słynna aukcja koni arabskich. Ja jednak zapraszam na nietypowy spacer po stadninie, jaki odbyłem w tym roku na początku kwietnia.

W Janowie Podlaskim bywam służbowo w sprawach nie mających nic wspólnego z końmi. Nocuje w cudownym miejscu na terenie stadniny. Gospodyni - Pani Barbara Orłoś - stwarza niezapomniany klimat do którego lubię powracać niezależnie od pory roku.

Mając chwilę wolnego wybrałem się na spacer po terenie stadniny.
Była cudowna wiosenna pogoda.

I nagle otwierają sie wrota jednego ze stajennych budynków i .........

Na wybieg wybiegło kilkanaście niesamowitych szalejących par
- klacze z 2-3 tygodniowymi źrebakami.
Coś niesamowitego.

Zastygłem w bezruchu
- wyjąłem aparat -
czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem.

Wspaniałe maleństwa - na początku chodziły spokojnie przy swoich mamach.

Ze też nie pomylą się - każde obstawia swoja mamę.

Widać, że niektóre mamy są zmęczone - no cóż dzieciaki pewnie czasem dają popalić.

Ale po chwili maluchy zaczęły swoje szaleństwo.

Tak jak dzieci.

Czasem mama musi pogonić swoje maleństwo.

No znalezione - ładna para.

Małe nie opuszczają swoich mam.

A mamy uważnie pilnują swoje szalejące pociechy.

Prawie jak dzieciaki - beztroskie szleństwa.
Dodatkowo stadko to nadzoruja pracownicy stadniny - aby maleństwu nie stała się krzywda. Niektóre maleństwa zapominaja o ogtrodzeniu i z rozpędem wpadaja na nie - no cóż pierwsze lekcje życia.

Wreszcie można poszaleć na spacerku.

A mamy cały czas pilnują swoje pociechy. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.

Ładny/ładna jestem?

I znów szaleńcze bieganie.

Chwila odpoczynku - i mama i dzieko sa zmęczone.
A moze jeszcze troche poszaleć.
Chyba juz czas do mamy.

Co ze mnie wyrośnie za parę lat - może jakaś arabska MISS.

Na razie jeszcze pod opieka mamy.

Niektóre dzieciaczki jeszcze niepewnie stoja na nóżkach.

Jeszcze chwila szaleństwa.
A teraz do bufetu.

I chwila odpoczynku.
No cóż czas kończyć tą wizytę w cudownym żłobki.

To nie ostatnia wizyta w stadninie. Zapraszam na kolejna za jakiś czas.

Za tydzień zapraszam na spotkanie
ze spotkanym na Ukrainie duchem Aleksandra Fredry.

1 komentarz:

ika4_48@tlen.pl pisze...

Urocze maleństwa!Kapitalny pomysł!Gratuluję!