środa, 22 lipca 2009

Tatry - spadek z Kościelca

Parę dni temu byliśmy na Kościelcu.
No cóż w górach nie najważniejsze jest wchodzenie, ale schodzenie ze szczytu.
Należy tak wędrować, aby liczba wejść nie była większa od liczby zejść.

Z Kościelca zszedłem na Przełęcz Karb. Ostatnie spojrzenie na Zmarzły Stawek w dole....

.......oraz Orlą Perć. Ta trasa pozwala choć trochę poczuć urok górskiej wędrówki.

Pierwszy raz pokonywałem ją jako dziecko [w liceum] z Ojcem, potem pokonywałem ją z Córką, a teraz jedynie oglądam..... chyba czas wybrać się z drugą Córką, bo z wnukami już nie dam rady.

Już na dole w Dolinie Stawów Gąsienicowych. W prawo szlak na Przełęcz Świnicką - byłem tam dwa lata temu w październiku.

Jeszcze spojrzenia na te wspaniałe skały - niedawno gdzieś tam byłem.

Zielony Staw Gąsienicowy - dziwne zestawienie -
monumentalne góry i jeziorka w otoczeniu zieleni.
W dali widać budynki na Kasprowym Wierchu.

Oj jeszcze cofnąłbym się... Widok na Tatry Wysokie.

A to też Zielony Staw, ale z widokiem na Tatry Zachodnie - zupełnie inna sceneria.

I schronisko na Hali Gąsienicowej
- ileż to wspomnień z młodości łączy się z tym miejscem.
Widok na Mały Kościelec.

A w dali właściwy Kościelec i pasmo Orlej Perci.

Obracamy się 90 stopniu zgodnie z ruchem wskazówek zegara i jakże inny widok.


Hala Gąsienicowa - niepowtarzalne miejsce - jeden tylko warunek - jest miło i przyjemnie, gdy brak ludzi. W pełni lata lepiej nie zaglądać tutaj - chyba, że ktoś będzie mieć szczęście i nie będzie kursować kolejka na Kasprowy Wierch. Takie szczęście miałem - kolejka była w remoncie, a gdy wychodziłem pogoda była taka sobie.

Jeszcze ostatnie spojrzenie na Tatry Wysokie.

A z przodu kotlina Zakopanego - nie lubie tej miejscowości i praktycznie jej nie znam.

Wolę oglądać się do tylu - zdecydowanie ciekawiej.

No cóż powoli czas opuszczać Tatry - może jeszcze kiedyś powrócę.

Kochani - teraz nastąpi prawie dwutygodniowa przerwa w blogowych Wspomnieniach Wędrowca. Jadę na Ukrainę zobaczyć to co jeszcze pozostało z przeszłości i jeszcze nie zawaliło się. Ale to już będzie tematem oddzielnego cyklu jesiennych wędrówek.

A latem powędrujemy jeszcze wzdłuż najpiękniejszej rzeki w Polsce, która - przynajmniej według mnie - winna być zaliczona do cudów natury zamiast Wielkich Jezior Mazurskich, a może i lepiej, że tak nie stało się....... wędrowcy nie zamęczą jej.










Brak komentarzy: