Dzisiaj zapraszam na spotkanie z przybyszami z kosmosu. Wiele lat temu wybrali sobie okolice Poznania na zrzucenie gradu kamieni. Pozostawili po sobie siedem kraterów z których trzy są wypełnione wodą. Aktualnie jest tutaj rezerwat meteorytów.
Jeziorka są malownicze, a teren pagórkowaty. Lubie tutaj jeździć rowerkiem. Pomimo, że miejsce to jest parę kilometrów od poznańskich osiedli mieszkaniowych i mojego domku to rzadko można tutaj spotkać większą ilość ludzi - i dobrze.
A lasy tutaj są piękne. W pobliżu znajduje się nawet wieka góra - zwana Górą Morską. Ma ona 154 m wysokości ponad poziomem morza. A wysokości względne są również imponujące jak na nizinną Pyrlandię - dochodzą do 60 m. Wspaniała zabawa na rowerze.
W rejonie tym jest wiele ścieżek. A zjazdy i pojazdy potrafią dobrze dać w kość nizinnym rowerowym wędrowcom.
A do tego jeszcze ten piach - bez niego nie byłoby pięknej krainy zwanej PYRLANDIĄ.
Jest wiosna - mrowiska budzą się do życia.
Patrząc na mrowiskowy ruch - zawsze zastanawiam się jak też te małe stworzonka nie pogubią się w tym tłumie.
No i pierwsze wiosenne kwiatki.
Zdjęcia te były robione w pierwszej połowie kwietnia ubiegłego roku. Dzisiaj mamy maj, a kwiatków nie jest za dużo.
Coś z tym ociepleniem nie tak.
Może maj sypnie kwieciem - poczekamy i zobaczymy.
Przecież te kwiatki muszą kiedyś wreszcie zakwitnąć.
W miejscu tym jest siedem kraterów po meteorytach. Są one malownicze.
Największy ma 70 m średnicy. A najgłębszy 11,5 m. Trzy są wypełnione wodą.
W 2006 roku znaleziono tu największy kamień jaki zrzucili przybysze na terenie Polski - waży on 178 kg. Całe szczęście, ze już przynajmniej - na terenie Polski - przestali rzucać kamieniami.
Łącznie na tym terenie znaleziono ponad 300 kg kawałków świadczących o ich kosmicznym pochodzeniu.
W Polsce takie miejsca są dwa, a na świecie około 150. Chodzi o miejsca, gdzie nie ma wątpliwości, ze zostały utworzone przez grad meteorytów.
No cóż koniec wędrówki po tej zaklętej krainie. Czas jechać dalej.
Na koniec przepraszam za kolejne opóźnienia. Niestety człowiek na stare lata wariuje - zachciało mi się startować w maratonach rowerowych. Tydzień temu startowałem we Wrocławiu - na 53 km. I była to fajna zabawa podczas której zrealizowałem cele - dojechać do mety i nie być ostatnim. Niestety nie było już czasu na zdjęcia z trasy, a szkoda.
Również pocieszam tych którzy czekają na dalsze zdjęcia z cyklu "smoleńskiego" - będą za jakiś czas - do pewnych spraw trzeba nabrać dystansu. Podobnie ze zdjęciami z wędrówek nadbużańskich. ZAPRASZAM.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz