piątek, 26 kwietnia 2013

Świdowiec - częśc III - spotkanie

Podczas poprzednich wędrówek po paśmie Świdowca wielokrotnie wspominałem o tych którzy tam spędzają wiele czasu. Wspominałem o dzwoneczkowej muzyce. Będąc drugi raz nie było owieczek nad jeziorkiem, ale gdy weszliśmy na szczyt Bliźnicy zobaczyłem białe plamki - stadko owieczek.

 Jeszcze ostatnie spojrzenia ze szczytu Bliźnicy.
 Te ścianki przypominają mi klify w Anglii nad oceanem.
I znów te wspaniałe przestrzenie - tylko niebo za bardzo niebieskie - wole chmurki - aby tylko z nich nie padało.
 Czas ruszać na dół.
 W dole jeziorko Ivor, a w dali Drogobrat skąd rozpoczynała się piesza wędrówka.
 No i wreszcie miejscowi - owieczki.........
 i nie tylko.
 Ładnie wygląda ten biały punktowy łańcuszek.
 No i Ci którzy tutaj "rządzą".
 Ja tutaj rządzę i pomagam.
 Ładny jestem.
 A to moje królestwo.
Chwila rozmowy - miejscowi dziwią się, że chce nam się chodzić w taka pogodę. Nie było łatwo - upał i prawie bezwietrzna pogoda - jak na patelni.
Trzeba dopilnować swojego stadka - czy któraś owieczka nie ma zamiaru pójść swoja drogą.
Zgrany zespół.
 Owieczki pasa się spokojnie.
 Więc mogę chwilę odpocząć.
Żegnajcie - muszę ruszać w dalsza drogę - czeka jeszcze sporo do przejścia.
Znów można podziwiać wspaniałe widoki. Parę godzin temu byłem na dole przy jeziorku.



 Lekkie podejście i szczyt Żandarm. Kolejny na trasie.
I jak zwykle w górach - co jakiś czas miejsca wspominające tych co opuścili w nich ziemski świat. Góry zbierają swoja daninę - choć z drugiej strony............., ale to już moja słodka tajemnica.
Wędrując dalej myślę o rowerku. Gdyby ktoś mi go  go wciągnął na górę - nie koniecznie na Bliźnice - to wędrówka byłaby trochę szybsza i mniej uciążliwa, a widoki pozostałyby takie same.
 Czyż te drogi nie nadają się do wędrówki rowerkiem.

Kolejne spotkanie - tym razem krówki. Obserwując je można stwierdzić, że są szczęśliwe - nie spędzają czasu w jakiejś dusznej oborze lub na małym pastwisku. Maja przestrzeń o jakiej ich polskie siostrzyczki mogą sobie pomarzyć.
 No i chwila odpoczynku i ochłody - nawet na początku lipca spotykamy łaty śniegu.
 Czas ruszać dalej.
 Żegnają nas krówki.

 I dalej wędruje podziwiając wspaniałe widoki.

 Przydałby się rowerek.

 Marsz takimi drogami - w upale nie należy do przyjemności. Otuchy dodają widoki.
Koniec kolejnego etapu wędrówki po połoninach Świdowca. Są one większe i wyższe niż całe nasze Bieszczady, nie wspominając już o połoninie Wetlińskiej i Caryńskiej.

To jeszcze nie koniec wędrówki po rejonie Świdowca. następne za jakiś czas.

Na koniec jeszcze jedna sprawa. Ostatnio wędrówki ukazują się nieregularnie. Jeżeli ktoś chce otrzymywać informacje o nowych wędrówkach proszę o podanie adresu e-mail - będę przesyłać informację.

Brak komentarzy: