niedziela, 18 grudnia 2011

2011-12-18_Wspomnienie - a szkoda

W tym kończącym się roku sporo wędrowałem. Rowerkiem, piechotką i autokarem. W sumie kilkanaście tysięcy kilometrów. Niestety - w tym roku pierwszy raz od wielu lat nie widziałem Bieszczad. Może dlatego wspominam je na końcu roku. Pozostało co wspominać - szczególnie przeglądając zdjęcia. Niektóre trasy przemierzyłem wielokrotnie o różnych porach roku. Należy do nich droga z Wołosatego na Przełęcz Bukowską, a następnie przez Halicz, Tarnicę, Szeroki Wierch do Ustrzyk Górnych. Rok temu latem była to moja ostatnia Bieszczadzka Wędrówka. Wiele lat temu trasa ta była pierwszą górska wędrówką po przerwie.

Rok temu 1 sierpnia ponownie wyruszyłem z Wołosatego na Przełęcz Bukowską.

Kiedyś to musiała być nawet ruchliwa droga - są przy niej nawet znaki drogowe.

Po bokach fragmenty podmokłego lasu - jest ranek i chłodno.

O nie jestem sam - spotykam innego wędrowca. On swój domek nosi na grzbiecie.

Każdy wędruje swoja drogą.

No i przełęcz.

Widok na Rozsypaniec - w tym kierunku ruszę za chwilę.

Rozglądam się po okolicy. Jestem tutaj kolejny raz i za każdym razem wszystko wygląda inaczej. Przełęczy został poświęcony post z maja 2009 roku [zapraszam].

Przede mną pasmo gór - gdzieś daleko Kresowe góry - Ukraina.

A z tyłu droga którą dotarłem w to miejsce. Pomimo starego asfaltu polubiłem ją i czuję do niej sentyment.

Czas ruszyć w dalszą drogę. W dali pasma gór po stronie Ukraińskiej. W zeszłym roku nie myślałem, że będę oglądać Bieszczady z tamtej strony. Oglądałem w tym roku.

Wspinaczka na Rozsypaniec - widok na Przełącz Bukowską.

Dalsza wędrówka - pogoda ładna, ale............... - o tym przekonam się za parę godzin.

Wędrując na Halicz można delektować się wspaniałymi widokami.

Wędrówkę rozpocząłem wcześnie rano - o 7.30. A więc cichutko i spokojnie - pomimo pełni lata.
Ładne widoki - ale chmurki nie wyglądają ciekawie.


Gdzieś w dali najwyższy szczyt polskich Bieszczad - Tarnica. Pośredni cel wędrówki.



Wreszcie Halicz. Chwila odpoczynku. Podziwu nad widokami. W dali masyw Tarnicy oraz połoniny.
Oj trzeba się pospieszyć - pogoda powoli staje się coraz mniej ciekawa.

Ruszam dalej. mam nadzieję, że nie będzie deszczu.


Cel podróży daleko.


Znów słoneczko - ale na jak długo.


Trzeba pospieszyć się.




Chmury coraz ciemniejsze.

Znów słoneczko. Pomimo tego trzeba spieszyć się. Zaczyna grzmieć i robić się nieciekawie.




Ale jak tu nie zatrzymać się przy tych pięknych kwiatkach na łąkach.

Ale co dzieje się w dali.

No cóż na chwilkę wybieram kwiatki. Jeżeli ma zacząć padać to i tak nie zdążę uciec, a więc po co spieszyć się.





Przełęcz Goprowska - jeszcze kawałek i Tarnica.

No i zaczęło się.


Pól godziny lało i grzmiało. I nie było się gdzie schować. Trzeba było czekać na przełęczy. A potem mokrymi ścieżkami ruszyć na Szeroki Wierch.

Znów zaczęło świecić słoneczko.

I zmieniła się sceneria.

Drogi są mokre - po prostu bieszczadzkie błotko.

Jeszcze gdzieniegdzie widać czarne burzowe chmury.

Ale jak słoneczko podświetli to robi się przyjemnie. Przynajmniej trochę cieplej.

No ale czas schodzić na dół.

Droga stroma i śliska. Chowam aparat.

Po godzinnym zejściu w błocie i wodzie doszedłem do Ustrzyk Górnych. Spacer był fajny. Nawet ta burza nie popsuła nastroju. Teraz szybko na zasłużony obiadek.

Nie myślałem, że będzie to mój ostatni pobyt w Bieszczadach na przestrzeni półtora roku.

Wędrówka ta kończy czteroletnią moja twórczość na blogu. Pierwsza wędrówka miała miejsce w grudniu 2007 roku. Od tego czasu odbyłem 135 wędrówek zamieszczając 3597 zdjęć. Ocenę tej działalności pozostawiam tym którzy wędrują ze mną czytając blog.

Brak komentarzy: