środa, 2 stycznia 2013

Pierwszy raz - część I

W tym roku wielokrotnie wędrowałem po górach
. Niestety nie w Polsce, a może jednak. Trzeci sezon wędrówki po górach, które jeszcze 75 lat temu należały do Polski. Dzisiaj są na terenie Ukrainy.

Wielokrotnie będąc w Bieszczadach, a szczególnie na Przełęczy Bukowskiej zastanawiałem się co jest po drugiej stronie granicy. Z przełęczy widać bezmiar gór. Co tam jest?

No i trzy sezony temu wybrałem się na pierwsza wędrówkę. najpierw nasłuchałem się opowieści od tych co byli. Ciągnęło - i to mocno. Wreszcie decyzja została podjęta - może przypadkowo - jak wiele rzeczy w życiu.

W 2010 roku wybrałem się na Rajd POLANICA - HUCULSZCZYZNA. Organizatorem imprezy jest PTTK - Oddział w Rzeszowie. Wspaniała impreza - byłem już trzy razy.

Tak zaczął się mój kontakt z górami na kresach.
Już sama jazda autokarem z Rzeszowa w góry robi wrażenie - przynajmniej dla mnie, gdy jechałem pierwszy raz - ale nie ostatni. Wyjazd wieczorem i cała noc jazdy. Najpierw w ciemnościach nocy, a potem w promieniach wschodzącego słońca.

Rano dojechaliśmy na miejsce - do miejscowości Polyanitsa Popovichevskay w Gorganach - bardziej przyjaźnie do Polanicy - chwila odpoczynku, śniadanko i do boju. Wszystko nowe. Pierwszy raz w ukraińskich górach.

Początkowo spokojne podejście trawersami przez las.

Ot i pierwsza przeszkoda do pokonania. Pomimo, że pogoda była słoneczna to przed przyjazdem w górach padał deszcz, a co to znaczy nie trzeba tłumaczyć - przynajmniej tym co chodzą.

Metoda pokonywania strumyka dowolna.
Ważne, żeby była skuteczna.


Każdy radzi sobie jak może.



No i ruszamy dalej. Powolutku pod górkę.

Ach te otwarte przestrzenie i widoki. Wszystko mnie ciekawi. Wszystko jest pierwszy raz. Prawie jak dziecko.


Wreszcie odpoczynek - zasłużony. Należy pamiętać, ze całą noc spędziliśmy w autokarze. A w moim przypadku musiałem jeszcze dotrzeć z Poznania do Rzeszowa. Drobiazg - ponad 500 km.
Na razie było płasko - jak na góry.
Ale zaczyna się podejście - wreszcie - przecież jestem w górach.

Drogę zagradzają pnie drzew - żeby nie było za łatwo.
I do góry.
Polanka - czas na odpoczynek. Przecież podeszliśmy ponad 500 m pod górkę, a czeka nas dalsze podejście.
Jeszcze 200 m i będziemy na szczycie - tak tylko pod górkę. To tak jakby wchodzić jeszcze na 80 piętro wieżowca.
Powoli zaczyna się kosodrzewina.W dali widać szczyt Syniaka - wszystko nowe. Przecież to pierwsza wyprawa w Gorgany.

Właściwie jest to labirynt - znacznie większa niż w polskich górach.
Trzeba się ostro przedzierać i uważać. Z tego wyjazdu do dzisiaj mam pamiątkę na nodze - nic wielkiego - drobna blizna.
Kończy się kosodrzewina, a zaczynają się kamienie. Charakterystyczne dla Gorganów. Miejscowi gorganem nazywają rumowisko skalne. Są one charakterystyczne dla tego pasma gór - Gorganów.
W dali bezkresne góry.
Wreszcie szczyt - Chomiak [1542 m n.p.m.] z charakterystyczna figura - Matki Boskiej. Pierwsza góra zdobyta w Gorganach podczas pierwszej wycieczki po tych górach.
No i nagroda. Wspaniała panorama. Przewodnik - Pan Adam - objaśnia panoramę. Niestety ja mam jeden wielki mętlik w głowie. Gdzie nie spojrzeć góry i góry, a ja jestem pierwszy raz. Gdzieś tam podobno widać Czarnohorę z Howerlą. Mnie jednak wszystko się "kićka".

Dla mnie wszystko są to moje nieznane góry.
Nowe góry, które dopiero otwierają się dla mnie.
Siedzę i podziwiam ten wspaniały świat, który właśnie odkrywam pierwszy raz.
Gdzie nie spojrzeć góry, góry, góry............. Podobno są to najdziksze góry w Europie.


Przecież tam gdzieś jest Doboszanka na której świętowałem tegoroczne urodziny.

W dali Syniak. Teraz nie docierało do mnie, że będę tam za parę dni.
I te kamienie - za parę dni poznam na własnej skórze, co to jest iść parę godzin po takich kamieniach.
Jeszcze spojrzenie na góry. Powoli trzeba się zbierać do wędrówki powrotnej i na odpoczynek.
Wbrew pozorom dopiera droga powrotna przygotowała atrakcje. O tym podczas następnej wędrówki - już w Nowym Roku 2013.

Wszystkim wędrującym po górach i szalejącym rowerkiem [niekoniecznie po górach] składam najserdeczniejsze życzenia Noworoczne, aby w roku 2013 ilość wyjść w góry równała się ilości powrotów, aby nie musieli korzystać z .......... [nie chce wywoływać wilka z lasu], aby starczyło sił na kolejne wędrówki. A tym co jeżdżą rowerkiem, aby zawsze o własnych siłach docierali do celu, a sprzęt nie odmawiał im posłuszeństwa. Wszystkiego najlepszego w Nowym 2013 Roku.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A tym,co nie jeżdżą na rowerze ani nie chodzą po górach nic nie życzysz? :)))

wedrowiec pisze...

Tym którzy nie chodzą i nie jeżdżą rowerkiem życzę, aby zaczęli chodzić [niekoniecznie po górach] i jeździć na rowerze - to nic trudnego tylko trzeba chcieć. Ja też kiedyś [10 lat temu] miałem poważne problemy zdrowotne o których dzisiaj - dzięki rowerkowi i wędrówkom - zapomniałem. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Witaj,
dziekuję za wspaniałe wspomnienia z czerwcowego wypadu na Ukrainę. Dzięki Tobie zobaczyłam uroki tej jeszcze nie skażonej przyrody.
Wiesia

Anonimowy pisze...

Zawężasz aktywność do chodzenia i jazdy na rowerze,a przeciez jest jeszcze tyle innych dziedzin... .
I to własnie o tych myślę pytając,czy tym co nie chodzą i nie jezdżą nic nie życzysz...

Anonimowy pisze...

Zawężasz aktywność do chodzenia i jazdy na rowerze,a przecież jest jeszcze tyle innych dziedzin... .
I to własnie o tym myślę pytając,czy tym co nie chodzą i nie jeżdżą nic nie życzysz...