sobota, 19 lutego 2011

Zaklęte Miasto - część III

Znów była tygodniowa przerwa.
No cóż ponownie szukałem królewskiego orszaku na terenie Puszczy Białowieskiej.
Tym razem samodzielnie oraz skutecznie, ale o tym za tydzień.


Dzisiaj zapraszam na ostatnia wędrówkę ulicami Zaklętego Miasta.

Uliczki są ciekawe i każda jest inna.

Czasami pojawia się widok na kawałek błękitnego nieba.

Uliczki miasta mają jeszcze jedna zaletę - ruch jednokierunkowy i nie ma żadnych aut. Cicho i spokojnie.

Nawet czasem są schodki.

Nawet widny nie ma - i dobrze. Może niektórzy maja problemy z przeciśnięciem się przez wąskie przesmyki. No cóż poczekają, aż wymiary na to pozwolą.

Lubie te widoki na okolice Miasta. Tutaj jakby czas zatrzymał się. Jest chichutko i spokojnie.


Trzeba iść dalej wąskimi uliczkami.

Tutaj gdzieś jest Kołyska - nie mogę jej znaleźć, a tym bardziej zawartości.
Czyżby nie było dzieci.


Urozmaicenie ulic jest przeogromne. Jednak ten wspaniały Architekt zwany NATURA jest niesamowity. Nie ma dwóch identycznych miejsc.




Czasem uliczki są szersze i wyposażone w chodniki.


Czasem wąziutkie i niskie. No cóż trochę gimnastyki nikomu jeszcze nie zaszkodziło.


No i co to jest. Na początku były Kurczęta, a teraz..........

Kwoka. Pewnie szuka swoich dzieci. Albo oczekuje na kolejne.

To też mi coś przypomina......................



No Głowa Końska. Tylko gdzie podziała się reszta. Dziwny ten koń.

Krótki spacerek wąskimi uliczkami i......................



Ponownie wspaniała panorama okolic Zaklętego Miasta.


Zbliża się zachód słońca, a więc oświetlenie zmienia się co chwilkę.


Nawet są jacyś samotni wędrowcy.

Jeszcze spojrzenie na mury obronne miasta. Kto je zdobędzie bez zgody jego właścicieli?

No i powoli czas opuścić miasto. Przemykam się uliczkami oświeconymi zachodzącym słońcem.



Po drodze spotykam parę zakochanych. Zazdroszczę im tej scenerii.

A tam daleko ktoś już położył się do snu. Okrył się leśną kołderką.

A tutaj Strażnik pilnuje, czy opuszczam miasto właściwą drogą.

Chyba właściwą.

No cóż powoli czas opuszczać Zaklęte Miasto i żegnać się z jego mieszkańcami.

Jeszcze ostatnie pożegnalne spojrzenia w kierunków mieszkańców.





I marsz schodami na dół.

Jeszcze spojrzenie na całe Zaklęte Miasto, przez które spacerowaliśmy podczas ostatnich wędrówek.

Na zakończenie powiem, że kiedyś - do 1945 roku - miejsce to nazywano Chyszowa [od nazwy chaty krytej strzechą - chysza].
Dodatkowo wyjaśnię, że nazwa Zaklęte Miasto została wymyślona przeze mnie.
Obecnie Zaklęte Miasto nazywa się..................
SZCZELINIEC.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Na zakończenie dnia:
pozdrowienia dwa:
Jedno cieplutkie i milutkie,
drugie rozkoszne i słodziutkie.
Dobranoc.
Kamienie śpią jak zaklęte czekają na przebudzenie.Noc ciemna zagląda do okien wędrowiec zmęczony wraca ,aby bez kołysanki zasnąć do rana .Rankiem o świcie powita nowy dzień...

T.K. pisze...

Dzięki bogatej dokumentacji fotograficznej razem z Tobą odwiedziłam wszystkie zakątki Zaklętego Miasta i podziwiałam jego uroki.Szkoda,że w Zaklętym Mieście nie ma Zaklętego Rycerza /najlepiej takiego,którego można obudzić....ale to już chyba "nie ta bajka' ;)/..