niedziela, 4 czerwca 2017

Wspomnienie pierwszego wyjazdu


Ponad cztery lata minęły od ostatniego wpisu. No cóż - kawał to czasu. Pomimo, że przerwałem prowadzenie blogu to zdjęć nadal przybywa. 

Nie musicie wierzyć, że przerwanie blogu nastąpiło niespodziewanie. Cztery lata temu nawet przygotowałem zdjęcia na następny post - niestety nastąpiła przerwa. No cóż ciężko pogodzić pracę zawodową z chodzeniem po górach oraz z intensywnym jeżdżeniem na rowerze i udziałami w krosach rowerowych. Rower - w moim przypadku - to temat na oddzielną opowieść.

Dzisiejszy post to wspomnienie czasu przeszłego.

Siedem lat temu - prawie dokładnie - pierwszy raz pojechałem na wędrówkę po górach Ukrainy. 

Jednego dnia  podczas wędrówki dotarłem do miejscowości Żabie. [Taka jest stara nazwa, gdy miejscowość była na terenie Polski. Po wojnie nazwa została zmieniona na Wierchowina.] Miejscowość leży nad rzeką Czarny Czeremosz. W czasach przedwojennych była miejscowością letniskową.


W miejscowości tej znajduje się mały niepozorny domek.


Wchodzimy do środka..........

.......i zaskoczenie.


Tak, ten mały niepozorny domek zawiera w sobie muzeum huculszczyzny, a właściwie jest to królestwo Pana Romana Kumłyka.


W pomieszczeniach są stroje i sprzęty związane z kultura huculską. Według mnie brakuje tylko jednego istotnego elementu - koni huculskich.


To wszystko co znajduje się w izbach zebrał Pan Roman Kumłyk. To mikro muzeum jest jego dziełem jego życia i chyba jego światem.


Pan Roman oprowadza po swoim królestwie. Z uśmiechem opowiada o przeszłości Hucułów. O dniu dzisiejszym........


A swoje opowieści przyozdabiał muzyką. To jest coś niesamowitego.


Po kolei brał poszczególne instrumenty jakie zgromadził i grał na nich.


Siedzieliśmy w ciszy pozbawionej codziennego wrzasku i zgiełku... Słuchaliśmy różnych dźwięków, jakie przygotował dla nas Pan Roman.  Przenieśliśmy się w inny świat - spokojny, bez wyścigu szczurów, bez wrzasków.... Po prostu normalny. Czasem zazdroszczę tej "ciszy" ludziom mieszkającym w małych miejscowościach i wsiach zagubionych, gdzieś w górach i nie tylko.


Pan Roman co chwilę brał inny instrument i grał na nim.


Podczas gry opowiadał i trzeba przyznać, że robił to wspaniale.








Nawet niektórzy mogli sami popróbować swoich umiejętności. Ale przy takim mistrzu było to bardzo trudne.


Po krótkiej nauce wspólny koncert. Nie każdemu jest dane dostąpić takiego zaszczytu.



Niezależnie od umiejętności "grajka" Pan Roman zawsze był uśmiechnięty.


A różnorodność instrumentów będących w posiadaniu Pana Romana była niesamowita.

Były cymbały.




i ..................

Trombita. Instrument charakterystyczny dla gór. Kiedyś jego dźwięki rozchodziły się po całej okolicy.

Największe wrażenie zrobiły na mnie cymbały, gdy zasiadł do nich Pan Roman.



Przypomniał mi się koncert Jankiela z Pana Tadeusza - z ta różnicą, że na żywo.




I tu jedna dygresja. Gdzie rozgrywa się akcja "Pana Tadeusza", a właściwie ma miejsce koncert Jankiela. Na Litwie, czy na dzisiejszej Ukrainie. Czy znalazłbym na Litwie cymbały? Czy znalazłbym na Litwie kogoś kto potrafiłby na nich zagrać? Mam wątpliwości.



Chwila opowieści o ludziach.........



......i zmiana instrumentu.


Po wysłuchaniu koncertu multiinstrumentalisty [jakby to powiedzieli dzisiaj] kontynuacja zwiedzania i oglądania tego co wytworzyła i pozostawiła po sobie kultura huculska.




Nawet są zdjęcia współczesne z występów, gdyż Pan Roman prowadzi zespół, który występował w różnych częściach Związku Radzieckiego i Ukrainy.






W jednej sal kolekcja "skrzypiec", jakiej pozazdrościłoby niejedne muzeum instrumentów muzycznych.


No cóż czas pożegnać się z Panem Romanem i ruszyć w dalsza wędrówkę.


Byłem w tym miejscu jeszcze raz.

Żegnając się z Panem Romanem nie myślałem, że to będzie ostatnie spotkanie. Pan Roman pożegnał nas na zawsze w 2014 roku udając się na Huculszczyznę którą miłował i o której nam opowiadał. Będzie tam przygrywać tym którzy odeszli prędzej. Takie jest to życie - spotkania i muzyka Pana Romana pozostaną już tylko we wspomnieniach.





Brak komentarzy: