Z wyjazdami w góry bywa różnie. raz wyjeżdżamy innym razem nie - przyczyny są różne.
Potem jak wyjedziemy to też nic nie jest pewne. Tak było z zeszłorocznym późnojesiennym wyjazdem do Osmołody.
Żaden dzień wędrówki odnośnie celu nie był pewien. Po prostu w górach karty rozdaje pogoda.
Raz na dole było parszywie, ale choć u góry było coś widać - i widoki były wspaniałe - część I.
Innym razem weszliśmy na szczyt, ale bez widoków - część II. No cóż trzeba będzie wrócić, ażeby je zobaczyć.
A jednego dnia było tragicznie. Wyszliśmy w góry. Niestety - na dole deszcz, a potem śnieg. Nawet aparatu nie można było wyjąć, bo było strasznie mokro.
Szliśmy parę godzin w takich warunkach.
Atmosfera była fajna. Pomimo wszystkiego nastroje dopisywały. Na polanie zastaliśmy budyneczek. Odpoczęliśmy w nim. Niestety o dalszej wędrówce na szczyt Irchowiec nie było mowy - niby nie było daleko, ale śnieg i kosówka robią swoje. Pozostał tylko powrót. Noc cóż takie są te góry.
Urozmaiceniem był mostek nad rzeczką, a potem parę kilometrów marszu mokra i błotnistą chwilami drogą.
Po drodze była tablica z drogowskazami proponowanych wędrówek. Pomarzyć zawsze można.
Trzeba poczekać do następnego wyjazdu, a kiedy nastąpi ????????
Ale góry nadal zapraszają. Przecież nie mogą pokazać wszystkiego za pierwszym razem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz